czwartek, 20 września 2018

Nie daj się grypie, bądź z naturą w komitywie


Autor: ekosmak.eu


Dopadła cię grypa a może jesteś przeziębiony ? Zanim udasz się do lekarza i zaczniesz zażywać szkodliwe antybiotyki czy lekarstwa sprawdź co przygotowała dla ciebie matka natura ;)  "Jednym z przykładów święcących w dniu dzisiejszym prawdziwy tryumf jest napar z korzenia imbiru i cytryny."


Nikt jej nie lubi, jest nieznośna i przyczepia się zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie wywracając bardzo często do góry nogami dotychczasowe życie chorego.

Grypa! Chociaż brzmi niezbyt groźnie w szczególnych przypadkach potrafi zrobić wiele szkody w organizmie chorego. Pierwsze objawy wyglądają dosyć niegroźnie ot, zwykłe przeziębienie, które potrwa kilka dni i wszystko wróci do normy, jednak nie zawsze tak jest. Pierwszy okres rozwoju choroby zaczyna się bardzo niewinnie. Pojawia się, bowiem lekkie drapanie w gardle i katar. Zignorowanie tych oznak pozwala na dalszy rozwój przeziębienia, które w kilkanaście godzin zaczyna przybierać formę odczuwalnego bólu głowy, bólu mięśni oraz ogólnego rozbicia i osłabienia organizmu chorego.

Najbardziej typowe oznaki przeziębienia:

- kichanie łzawienie z oczu

- ból gardła

- niedrożność kanałów nosowych poparta cieknącym i wodnistym katarem

- kaszel i gorączka

- bóle, ucha, głowy i mięśni

Jeszcze w tym momencie możemy zacząć samodzielnie przeciwdziałać dalszemu rozwojowi choroby wybierając chociażby domowe sposoby leczenia przeziębienia i grypy. Stosując w tym celu sprawdzone receptury naszych prababć na jej pokonanie.

Domowe sposoby na przeziębienie i grypę - dieta!

Jak Polska długa i szeroka tak w każdym jej zakątku znajdziemy wypracowane metody leczenia czy też zapobiegania grypie. Oprócz przyjmowania naturalnych ziółek i mikstur niesamowicie ważna jest odpowiednia dieta zapewniająca choremu dostarczenie cennych witamin i składników mineralnych wspomagających organizm w walce z wirusami. Wśród górali dużym powodzeniem cieszy się popularna kwaśnica na „świńskim ryju” spożywana w celach wzmacniających i ochronnych przed przeziębieniem. W innych częściach kraju popularnym anty – grypowym daniem jest rosół z kury, który poprzez swój smak i zapach oraz cenne substancje wzmaga wydzielanie śluzu, którego wydmuchiwania pozwala na usunięcie bakterii i zarazków ustrojowych. W diecie wskazane są posiłki lekkostrawne poparte spożywaniem dużej ilości płynów w postaci wody mineralnej niegazowanej, herbaty oraz soku z kiszonej kapusty. Sok zawiera duże ilości witaminy C, E, B6 i B12 oraz odpowiednią dawkę składników mineralnych w postaci potasu, żelaza, magnezu oraz cynku.

Zioła

Zastosowanie ziół w leczeniu oznak przeziębienia i grypy jest znane praktycznie od zarania dziejów ludzkości. Jednym z przykładów święcących w dniu dzisiejszym prawdziwy tryumf jest napar z korzenia imbiru i cytryny najlepiej ze sklepu ze zdrową żywnością. W zależności od potrzeby i planowanej ilości soku, przykładowo na jedno spożycie wybieramy średniej wielkości kawałek korzenia imbiru dokładnie rozgniecionego wyciskarką do czosnku. Do tak powstałej papki dodajemy sok wyciśnięty z jednej cytryny, dla smaku możemy dodać odrobinę miodu. Całość zalewamy przegotowaną wodą podgrzaną do temperatury ok. 70C, wyższa temperatura lub zalanie mikstury wrzątkiem pozbawia jej dobroczynnych składników w postaci naturalnych związków wzmacniających organizm i niszczących wirusa choroby.

Kolejnym ze sposobów skutecznie działających przeciwko przeziębieniu i grypie jest spożywanie naparu z suszonych kwiatów lipy. Napar posiada wyjątkowo skuteczne właściwości przeciwgorączkowe doskonale łagodząc bóle głowy i katar. Dzięki działaniu napotnemu napar usuwa substancje szkodliwe dla organizmu. Najprostszy sposób zrobienia naparu to zalanie wrzątkiem ok. 2 łyżeczek suszonego kwiatu lipy i trzymanie go przez ok. 10 minut pod przykryciem w celu dokładnego zaparzenia. Po ostygnięciu odcedzamy wywar i pijemy dodając do smaku odrobinę miodu oraz soku z cytryny, maliny lub innego krzewu owocowego, którego owoce mają właściwości zdrowotne.

Jeszcze innym skutecznym lekiem na przeziębienie domowej produkcji jest duży kubek mleka, do którego dodajemy drobno pokrojony lub rozgnieciony ząbek czosnku. Do mikstury dodajemy łyżkę masła oraz łyżkę miodu dla poprawienia smaku tak przygotowanego napoju. Mikstura ta działa wzmacniająco na organizm oraz doskonale zwilża błony śluzowe gardła, posiada też możliwość działania dezynfekującego. 

W przypadku, kiedy żaden z domowych sposobów nie zadziała pozostaje wizyta w gabinecie lekarza.


Sekrety Doktora Zdrowie

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 11 września 2018

DARMOWY BITCOIN!!!


👉Dobry, szybki  mining Bitcoina.
 25-minutowe cykle. 
W kilka dni 0.0500000 BTC. 
Poleceni + 20%. 
👉Wypłacalny.


Info obsługa: kliknąć "mining start". Co 25 minut, odśwież stronę i kliknij "mining start". Co 3 cykle - logowanie. 



środa, 5 września 2018

Zalety i wady gotowania na parze


Autor: Mariusz Mantys


Coraz częściej zwracamy uwagę nie tylko na to co jemy, ale również na to, w jaki sposób przyrządzamy posiłki. Sposób obróbki cieplnej żywności wpływa nie tylko na smak potrawy, ale również na jej kaloryczność czy ilość zachowanych substancji odżywczych.


Zdrowo

Spośród znanych nam metod gotowania gotowanie na parze jest najbardziej zdrowe. Trzeba nam wiedzieć, że tradycyjne metody obróbki pożywienia, jak gotowanie, smażenie czy pieczenie potrafi doprowadzić do znacznego ubytku składników odżywczych. Przykładowo gotowanie ziemniaków w łupinach może powodować straty aż 20% substancji odżywczych, a obranych nawet 50%. Podobnie dzieje się z innymi substancjami – szczególnie wrażliwa na obróbkę cieplną jest witamina C. Gotowanie nie wyeliminuje tego niekorzystnego procesu, ale pozwoli zminimalizować ubytek z przyrządzanych potraw cennych składników.

 

Lekkostrawnie

Kolejną niepodważalną zaletą gotowania na parze jest niska kaloryczność i lekkostrawność posiłków. Docenią ten fakt z pewnością osoby, które borykają się problemem otyłości, ale również wszyscy cierpiący na przeróżne choroby układu pokarmowego czy mający kłopoty z trawieniem. Dzięki gotowaniu na parze sprawimy, że nasze posiłki będą zdrowsze.

 

Smacznie

Gotowanie na parze wydobywa i wzmacnia wewnętrzny smak potraw. W przypadku tej metody nie potrzebujemy żadnych dodatków, jak w przypadku smażenia, co również wpłynie pozytywnie na właściwości naszych dań. Mocniejszy i bardziej wyrazisty smak potraw zmniejsza konieczność stosowania dużej ilości przypraw, co również ma niebagatelne znaczenie.

 

Prosto i szybko

Korzystne są też inne właściwości gotowania na parze. Przede wszystkim proces przyrządzania posiłku staje się prostszy oraz przebiega znacznie szybciej. Dla zapominalskich, zalatanych, mających częste problemy z przypalaniem swoich dań na pewno miłą informacją będzie fakt, że w przypadku gotowania na parze przypalenie potrawy jest praktycznie niemożliwe.

 

Łyżka dziegciu

Gotowanie na parze ma też swoją specyfikę, która nie każdemu może odpowiadać. Dania przyrządzone w ten sposób mogą niektórym wydawać się zbyt lekkie, mało treściwe. Szczególnie mogą tak odczuć fani kuchni tłustej, jakkolwiek właśnie ci, z powodów zdrowotnych najbardziej zaleca się tego rodzaju rozwiązaniu. Drugą sprawą jest wysoka temperatura, jaką poddawane są przygotowywane produkty – może to prowadzić do strat niektórych podatnych na temperaturę składników

 


Przykłądowe urządzenia do gotowania na parze znajdziemy tutaj

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

sobota, 1 września 2018

Witamina E - Tokotrienole i Tokoferole


Autor: Ewa Mazurkiewicz


Tajemna moc witaminy E znana jest już od dawna, jednak wzbudza wiele kontrowersji. Znajdziemy zarówno jej zwolenników jak i przeciwników.  Wątpliwości  wynikają z niezrozumienia złożoności samej witaminy. 


Więc zacznę od początku.

Prof. J. Aleksandrowicz – historię witaminy E powinno się zaczynać od odkryć dra Her­berta M. Evansa i jego współpracowników, którzy w latach dwudziestych znaleźli w oleju z pszenicznych kiełków nieznaną substancję, niezbędną do normalnego rozmnażania się szczurów. W 10 lat później nazwano ją tokoferolem. Nazwę tę stworzył pro­fesor greki z. Uniwersytetu Berkeley od słowa tokos (rodzenie) i phero (nosić). Po wielu dalszych badaniach okazało się, że z różnych tokoferoli nazwanych witaminą E najbardziej aktywny biologicznie jest alfa-tokoferol…..

Tak jak Linus Pauling jest światowej sławy badaczem witaminy C, tak dr Wilfrid E. Shute  witaminy E.Wydał 4 dzieła na fen temat. Wprawdzie przez jakiś czas studiował i pracował w USA, ale jest Kanadyjczykiem. Będąc po osiemdziesiątce, wygląda ponoć na mężczyznę w wieku 40-50 lał. Ma doktoraty z biologii i medy­cyny. Jest współfundatorem i współdyrektorem instytutu badań klinicznych i laboratoryjnych swego imienia w Toronto. To, że dziś wszyscy lekarze ratują z powodzeniem chore serca pacjentów m. in. witaminą E  zawdzięcza się dr.  Shute.

Innowacje w zakresie podawania leków w celu zwiększenia potencjału przeciwnowotworowego izoform witaminy E i ich pochodnych

Christiana M. Neophytoui Andreas I. Constantinou  _  Witamina E występuje w naturze w 8 naturalnych izoformach, które w ciągu ostatnich dziesięcioleci wykazywały różnorodne właściwości terapeutyczne. In vitro , in vivo i badania kliniczne izoform witaminy E uwypukliły między innymi ich właściwości przeciwutleniające, przeciwzapalne, neuroochronne i przeciwzakrzepowe. Co ważne, naturalne izoformy witaminy E działają w sposób zapobiegawczy i terapeutyczny przeciwko kilku rodzajom raka i nadal są szeroko badane pod kątem ich potencjalnej skuteczności w tej chorobie.

Witamina E występuje w przyrodzie jako grupa 8 izoform: α, β , γ  i δ – tokoferoli ( α- TOC, β- TOC, γ-TOC i δ- TOC)  oraz aβ , γ  i δ – tokotrienoli ( α- TT , β- TT, γ -TT i δ- TT).  Tak więc witamina E składa się z dwu grup substancji:

  •        tokoferoli
  •        tokotrienoli

Każda z tych grup składa się z 4 pod-grup oznaczonych jako: alfa, beta, delta i gamma. Naturalne pierwotne źródła tokoferoli  zawierają: orzechy i oleje roślinne, podczas gdy tokotrienole powszechnie występują w oleju palmowym, życie, owsie, jęczmieniu, kiełkach pszenicy i otrębach ryżowych. 

Alfa-tokoferol  (α- TOC) jest najobficiej występującą formą witaminy E w przyrodzie i suplementach witaminowych. ( co oznacza, że zawiera tylko jeden z 8 składników i nie możemy mówić, że zażywamy Wit E .)

 Nowotwór a  witamina E

Naturalne Izoformy witaminy E i pochodne syntetyczne (Vit E- ISD) były intensywnie badane pod kątem ich właściwości przeciwnowotworowych przeciwko kilku rodzajom raka, w tym rakom piersi, gruczołu krokowego, płuc, okrężnicy, żołądka i jajnika i stwierdzono, że wpływają one na przeżycie i szlaki proliferacji zarówno  w warunkach laboratoryjnych jak i na żywym organizmie. Wstępne dowody dotyczące potencjału przeciwnowotworowego witaminy E zostały zaczerpnięte z badań pokazujących, że osoby z dietą bogatą w izoformę naturalną witaminy E mają niższe ryzyko zachorowania na raka okrężnicy.

Dalsze wsparcie dla potencjalnego zastosowania witaminy E w chemo prewencji lub terapii raka pochodziło z badań wykazujących, że leczenie dietetyczne witaminą E prowadziło do zmniejszenia częstości występowania raka prostaty lub opóźnienia w jego progresji. W oparciu o literaturę γ- ΤOC i δ-ΤOC ( gamma i  delta) są silniejszymi induktorami apoptozy niż β- i αtokoferole ( alfa i beta). Chociaż alfa tokoferol (α- TOC) jest silnym przeciwutleniaczem, zgromadzone w literaturze dowody sugerują, że α- TOC nie może indukować usuwania martwych komórek. Ponadto tokotrienole są bardziej skutecznymi środkami usuwania martwych komórek, niż tokoferole: delta i gamma ( γ -ΤΤ i δ -ΤΤ ) są silniejsze niż alfa i beta(α- i β- formy).

 Witamina E i serce

Prof. J. Aleksandrowicz – w 1936 r. dr Shute wydatnie zmniejszył dolegliwości pacjenta z dławicą sercową, podając mu witaminę E w formie sporej porcji olejku, wyciśniętego (na zimno) z kiełków pszenicy. Potem substancją tą leczył wielu innych chorych, m. in. własną żonę, słynną kanadyjską pływaczkę, która cierpiała na reumatyczną chorobę serca. Po tej kuracji wyzdrowiała, ale też dostawała olbrzymie dawki tokoferolu.

Przeprowadzając doświadczenie na psach przekonano się, że witamina E działa antagonistycznie wobec czynności jajników i hormonów tarczycy. Były to w ogóle pierwsze w świecie wypadki leczenia mega witaminami, czyli o wiele większymi dawkami wita­min, w tym wypadku ogromną ilością witaminy E – 100 razy większą niż zalecała ówczesna norma.

Lekarze bali się tych nowości, pamiętając o zasadzie Hipokrątesa: „pierwsze – nie szkodzić” (Primum — non nocere). Ale dr Shute wyleczył następnie z chorób serca 25 pacjentów i dla sprawdzenia poddał ich badaniom wybitnych specjalistów internis­tów. Nie znaleźli żadnych ubocznych złych działań witaminy E. Prowadził więc ze swymi współpracownikami dalsze badania. Stwierdzili, że nieorganiczne żelazo w kontakcie z witaminą E,  niszczy ją zupełnie lub bardzo redukuje jej działanie. Toteż przy łączeniu tych dwóch środków leczniczych podawali dopiero po 8 do 12 godz. od zażycia żelaza,  witaminę E. Przekonali się też, że oleje mineralne rozpuszczają witaminę E. Kwasy tłuszczowe wielonienasycone (oleje roślinne) zwiększają normalne zapotrzebowanie na tokoferol, choć go zawierają, co trzeba było uwzględ­nić w leczeniu.

W tym czasie powstawało też wiele mylnych pojęć o tej witaminie. Na przykład, że szkodzi, że niszczy witaminę C i D itp. Dr Shute i jego zespół sprawdzili te wszystkie podejrzenia i stwierdzili, że witaminę E trzeba traktować ze szczególną uwagą i ostroż­nością przy dwóch tylko schorzeniach: chorobie reumatycznej serca i opornym nadciśnieniu. Podczas gdy przy chorobie wieńco­wej specjaliści zalecają stosowanie większych dawek, to przy reuma­tycznym schorzeniu serca wystarczą mniejsze, np. 90 j.m. dziennie.

Tajemna moc witaminy E

Prof. J. Aleksandrowicz – jedną z charakterystycznych cech tej witaminy jest początkowe powolne tempo jej działania w wielu wypadkach. Na przykład, w ostrym zapaleniu nerek, ostrej gorączce reumatycznej czy przy ciężkich zakrzepach trzeba podawać ją choremu i cierpliwie cze­kać, aż pewnego dnia zacznie ona skutkować.Przy wieńcowej cho­robie serca zwykle czeka się 5 do 10 dni, by witamina E „weszła do akcji”, a potem w ciągu 4 do 6 tygodni dostrzega się po­prawę.

We wspomnieniach, drukowanych w miesięczniku „Prevention”,  dr Shute pisze, że wyleczył na serce witaminą E tysiące pacjentów, którzy do niego przyjeżdżali dosłownie z całego świa­ta. Wielu z nich swój powrót do zdrowia zaliczało wprost do „cudów”. Wymienia np. wypadki takich chorób, jak zapalenie nerek, ostre zapalenie zakrzepoweciężkie żylakowe owrzodzenia, martwice cukrzycowe, ciężkie oparzenia itp., w których duże ilości podawanej witaminy E przynosiły nie­oczekiwaną poprawę.

Witamina E według dra Shute  pomaga również przy mniej ostrych i nie tak niebezpiecznych dla życia schorzeniach. Likwiduje doskonale dokuczliwe nocne skurcze mięśni (w łydkach, spowodo­wane słabym krążeniem poniżej kolan), pomaga w leczeniu wielu dolegliwości skórnych, nieraz nie tylko zapobiega powstawaniu, ale powoli usuwa szpecące skórę starszych ludzi przebarwienia, tzw. kwiaty starości. Pomaga też w zwalczaniu grzybicy, przyspiesza powstawanie nowej tkanki po oparzeniach czy innych zranieniach itd. A także pomaga oczom, płucom, mięśniom, krwi…

A ponadto witamina E dodaje żywotności, witalności, energii, chęci do życia, radości. Amerykanie uważają, że dodaje sex-appealu i  naturalnie  wchodzi w skład diet gwiazd filmowych.

20 000 odpowiedzi

Prof. J. Aleksandrowicz – pismo ,,Prevention” zwróciło się w 1974 r. z prośbą do swoich rozsianych po całym świecie prenumeratorów (ponad 1,5 miliona), aby. odpowiedzieli na ankietę (20 pytań), czy i na co pomogła im witamina E? Pytano m. in. o to, jak długo zażywano tę wita­minę i w jakiej dawce, czy zauważono zmiany, szczególnie dotyczące serca, krążenia i innych chorób i dolegliwości. Uwzględniano też wiek, ogólny stan zdrowia itp. Nadeszło ponad 20 tysięcy odpowiedzi.

Choć były one nieraz spowiedzią z całego życia, często niezwykle interesującą, ograni­czymy się tutaj do wielkich skrótów i ogólnych wniosków, jakie wypływają z opracowania wyników ankiety. Obliczenia wykazały, że im dłużej, czyli im więcej lat, zażywano witaminę E, tym lepsze były wyniki leczenia. Na przykład, w grupie osób w wieku od 80 do 89 lat, ci, którzy zażywali witaminę E przez 20 do 29 lał, w 85,6% zupełnie wyleczyli swoje serca.

Na­tomiast ci, którzy zażywali ją krócej niż rok, osiągali dobre wyniki w 71,8%. Jeszcze lepsze rezultaty osiągano wśród osób w wieku 90 do 99 lat, bo po wieloletnim zażywaniu wyleczenia dochodziły do 100%. W grupie wieku 60 do 69 lat więcej niż 80% respon­dentów donosiło o dobrych skutkach leczenia serca tokoferolem. W wieku 50-59 lat było sporo kobiet, które jeszcze nie ukończyły okresu menopauzy, co w pewnym stopniu zabezpiecza przed chorobami serca, gdyż hormony płciowe, szczególnie estro­geny, pełnią tu ochronną funkcję. Dlatego też zgony z powodu serca są u kobiet mniej więcej o połowę rzadsze, niż u męż­czyzn w tym wieku.

Tajemnice ujawnione

Prof. J. Aleksandrowicz – erytrocyty, popularnie zwane czerwonymi ciałkami krwi lub krótko — krwinkami czerwonymi, też się „starzeją”, a proces ten przyspieszony bywa pod wpływem światła i tlenu, powodując ich deformacje. Jest to skutek utleniania (oksydacji), osłabiającego błony komórkowe, które kurczą się nierównomiernie i pod mikroskopem taka krwinka może wyglądać „niczym piłka przejechana przez rower”. Im silniejszy wpływ światła i tlenu, tym gwałtowniej rośnie intensywność tego procesu.

Młody chemik z uniwersytetu w Tacoma (Waszyngton), dr Jeffrey S. Bland zajmował się profilaktyką, prowadząc badania nad bioche­mią żywności. Otóż właśnie on postawił sobie pytanie, jaka jest rolą witaminy E w procesie utleniania komórek, w tym wypadku erytrocytów. Zwykle się uważa, że zasłona komórkowa jest tylko rodzajem  opakowania dla substancji, która w niej tkwi.

Tymczasem okazuje się, że jest ona niezwykle ważna dla zdrowia i prawidłowe­go życia komórki. Przede wszystkim nie jest to jedna błona, ale wiele warstw, które pełniąc rozmaite funkcje, równocześnie łączą się w całość. W rzeczywistości komórka jest maleńkim laboratorium, w którym może jednocześnie zachodzić tysiące różnych reakcji chemicznych, bardzo ważnych dla zdrowia i życia. A błony komór­kowe są odpowiedzialne za sukces tej pracy. Przez nie bowiem od­bywa się transport i zaopatrzenie we wszystkie witaminy i składniki mineralne, a więc makro- i mikroelementy, oraz hormony i inne związki chemiczne, od których zależy działalność i sprawność komórki. Płyny z tymi odżywczymi substancjami cyrkulujące przez błony komórkowe poddawane są skrupulatnej selekcji.

Doświadczenie 

Innymi słowy, bez aktywnej działalności błon komórkowych poszczególne tkanki nie otrzymywałyby tego, co im jest potrzebne, i nie mogłyby zdrowo i normalnie pracować. Można więc teraz zrozumieć, że wiele procesów chorobowych zależy od stanu błon komórkowych. Mówiąc popularnie, np. podczas cukrzycy błony komórkowe nie mogą „transportować” glukozy z krwi, w wypadku choroby nowotworowej komórka jest atakowana i niszczona przez fagocyty wskutek uszkodzenia błon komórkowych. Do swojego doświadczenia dr Bland zebrał 24 wolontariuszy, podając im codziennie po 600 j.m. witaminy E w ciągu 10 dni. Kiedy pobierał im krew przed kuracją i badał ją na działanie światła i tlenu, niemal wszystkie erytrocyty uległy zniszczeniu.

Po 10 dniach zażywania witaminy E – wyniki były wprost zaska­kujące. Pobrana tym razem krew, poddana działaniu tlenu i światła, nawet po 16 godzinach pozostawała niemal zdrowa, zaledwie nie­znaczna liczba erytrocytów uległa zniekształceniu. Teraz też łatwiej było zrozumieć inne doświadczenie przeprowa­dzane w laboratoriach w Berkeley, które polegało na hodowli komórek in vitro. Te, które otrzymywały dodatkową ilość witaminy E, były zdolne do rozmnażania się (dzielenia) i żyły o wiele dłużej od innych. Dr Bland wraz ze współpracownikami odkrył też, że najprawdo­podobniej optymalną dawką witaminy E, potrzebną komórkom krwi, aby nie ulegały deformacji i destrukcji, jest 400 do 600 j.m. dziennie. W przypadkach specjalnych ta ilość może być niewystar­czająca.

Chromanie przestankowe

Prof. J. Aleksandrowicz – do dra Knuta Haegera w Szwecji zgłaszało się wielu pacjentów z tzw. chromaniem przestankowym. W typowych przypadkach, zdarzających się zresztą zwykle u starszych mężczyzn, pacjent czuje ból i skurcz w łydkach po przejściu pewnego dystansu. Ból wzrasta, pacjent zaczyna utykać i kuleć. Na ogół ból jest wynikiem produkcji nienormalnych metaboli­tów, a mięśnie są pozbawione potrzebnej im ilości tlenu. Taki stan nie jest jeszcze chorobą, ale stanowi sygnał, że w arteriach nóg coś się dzieje. W 99 wypadkach na 100 jest to zazwyczaj przed­wczesna skleroza naczyń obwodowych. Pierwszy użył witaminy E do leczenia takich stanów wspomniany już dr Shute. Potem ukazało się wiele doniesień na ten temat i skutek zwykle był zachęcający.

Wprawdzie w 1953 r. ukazała się w czasopiśmie „Lancet” praca dra Hamiltona i jego współpracowników, w której badacze ci za­kwestionowali dobre wyniki leczenia witaminą E naczyń kończyn dolnych, ale w 10 lat potem dr A. M. Boyd i inni lekarze angiel­scy przeprowadzili skrupulatne badania: jednej grupie pacjentów dawali placebo, a innej — 400 m.j. dziennie witaminy E. Poprawa u osób otrzymujących alfa-tokoferol była wyraźna i niezaprzeczalna. Doszły do tego dodatkowe niespodziewane efekty: pacjenci lecze­ni witaminą E, według obserwacji Boyda  żyli dłużej od innych pacjentów, którzy jej nie pobierali.

Podobne wyniki uzyskał w Edmonton (Kanada) dr Williams, jego utykający pacjenci, którzy dostawali witaminę E, mogli odbywać wielokilometrowe spacery. A spomiędzy 17, którzy jej nie pobie­rali, tylko 1 mógł przejść bez bólu dłuższy dystans. Jak więc wytłumaczyć negatywne wyniki doświadczeń dra Hamil­tona? Po prostu używał on witaminy E jedynie w postaci kiełków pszenicy, a podawane porcje były za małe. Jak obliczono później, pacjenci otrzymywali dziennie tylko 150 j.m. tokoferolu. Ponadto leczenie trwało 12 tygodni, podczas gdy zwykle pełny efekt kura­cji witaminą E występuje po 3-4 miesiącach lub nawet później.

Witamina E i leki

Dr Haeger przeprowadzał w swoim szpitalu w Malmo rozmaite badania, próbując leczyć chromanie przestankowe samą witaminą E, innymi znanymi lekami lub witaminą E w połączeniu z innymi lekami. Doszedł w końcu do wniosku, że jednak sama witamina E jest najbardziej skuteczna (jeżeli naturalnie nie trzeba leczyć równocześnie innych chorób) i to w dawce 400 do 500 j.m. na dobę. Wprawdzie już po kilku miesiącach pacjenci zwykle mogą przejść ok. 1 km, ale zadowalający przepływ krwi następuje dopiero po 12, a nawet 18 miesiącach. Widocznie — tłumaczy dr Haeger — najpierw witamina Epowoduje poprawę zdolności chodzenia, a do­piero gdy wzmocnią się mięśnie, następują warunki sprzyjające poprawie stanu tętnic i normalnemu przepływowi przez nie krwi.

Oprócz witaminy E, podawanej pacjentom trzy razy dziennie, dr Haeger polecił im uprawiać gimnastykę i zdecydowanie zabronił palenia. Spacery pacjenci odbywali dwa razy dziennie, w miarę poprawy zdrowia — coraz dłuższe. I trochę statystyki. Podczas gdy 19,2% pacjentów leczonych lekami zwyczajnymi po 18 miesiącach odczuwało poprawę, to 73,4% pacjentów w tym samym czasie zdro­wiało po zażywaniu wit. E.

Bolesne skurcze

Prof. J. Aleksandrowicz – do dra Knuta Haegera w Szwecji zgłaszało się wielu pacjentów z tzw. chromaniem przestankowym. W typowych przypadkach, zdarzających się zresztą zwykle u starszych mężczyzn, pacjent czuje ból i skurcz w łydkach po przejściu pewnego dystansu. Ból wzrasta, pacjent zaczyna utykać i kuleć. Na ogół ból jest wynikiem produkcji nienormalnych metaboli­tów, a mięśnie są pozbawione potrzebnej im ilości tlenu. Taki stan nie jest jeszcze chorobą, ale stanowi sygnał, że w arteriach nóg coś się dzieje. W 99 wypadkach na 100 jest to zazwyczaj przed­wczesna skleroza naczyń obwodowych. Pierwszy użył witaminy E do leczenia takich stanów wspomniany już dr Shute. Potem ukazało się wiele doniesień na ten temat i skutek zwykle był zachęcający.

Wprawdzie w 1953 r. ukazała się w czasopiśmie „Lancet” praca dra Hamiltona i jego współpracowników, w której badacze ci za­kwestionowali dobre wyniki leczenia witaminą E naczyń kończyn dolnych. Jednak w 10 lat potem dr A. M. Boyd i inni lekarze angiel­scy przeprowadzili skrupulatne badania. Jednej grupie pacjentów dawali placebo, a innej — 400 m.j. dziennie witaminy E. Poprawa u osób otrzymujących alfa-tokoferol była wyraźna i niezaprzeczalna. Doszły do tego dodatkowe niespodziewane efekty: pacjenci lecze­ni witaminą E, według obserwacji Boyda  żyli dłużej od innych pacjentów, którzy jej nie pobierali.

Podobne wyniki uzyskał w Edmonton (Kanada) dr Williams, jego utykający pacjenci, którzy dostawali witaminę E, mogli odbywać wielokilometrowe spacery. A spomiędzy 17, którzy jej nie pobie­rali, tylko 1 mógł przejść bez bólu dłuższy dystans. Jak więc wytłumaczyć negatywne wyniki doświadczeń dra Hamil­tona? Po prostu używał on witaminy E jedynie w postaci kiełków pszenicy, a podawane porcje były za małe. Jak obliczono później, pacjenci otrzymywali dziennie tylko 150 j.m. tokoferolu. Ponadto leczenie trwało 12 tygodni, podczas gdy zwykle pełny efekt kura­cji witaminą E występuje po 3-4 miesiącach lub nawet później.

400 j.m. alfa-tokoferolu

Wiele osób odczuwa nocą skurcze w łydkach tak silne, że budzą je ze snu. Trzeba wówczas wstawać, próbować nogę prostować, zmieniać jej pozycję i czekać, aż ból przejdzie. Są ludzie, którzy cierpią na to latami i skurcze powtarzają się niemal co noc. Naj­częściej pacjentkami bywają kobiety po przekroczeniu 50 lat życia. Na 128 przypadków (w kilku przypadkach skurcze powtarzały się od ponad 20 lat) — tylko 2 osoby zostały wyleczone i to nie w pełni. Wynika to z doświadczeń dra Samuela Ayresa i dra Richar­da Mihana z Kalifornii.

Zaczęło więc kurację witaminą E. Pacjentki otrzymywały jej dziennie 300 do 400 j.m., a poprawa następowała już po tygodniu. Przy okazji zauważono, że tokoferol pomaga także i na inne rodzaje skurczów mięśniowych. Oto pewien młody pływak — przygotowując się do Olimpiady — popadł w rozpacz, gdyż podczas treningów łapał go tak bolesny skurcz w nodze, że musiał przerywać wszyst­kie ćwiczenia. Lekarze podawali mu po 400 j.m. alfa-tokoferolu dziennie i skurcze po kilku dniach zniknęły. Witamina E jest skuteczna również w leczeniu bólów newral­gicznych. Ale jej dawki i czas kuracji zależą od decyzji lekarza. Dodajmy na zakończenie, że nieraz podobne bolesne skurcze wy­wołuje niedobór magnezu, a nie witaminy E.

Najlepiej przyswaja się witaminę E, pobierając ją na 30 minut do 1 godz. przed posiłkiem, ale nie na czczo, bo nie będzie przy­swojona. W żołądku musi znajdować się trochę tłuszczu, w którym tokoferol się rozpuszcza. Trzeba także uważać, by jednocześnie nie zażywać żadnego leku z żelazem czy też pożywienia wzboga­canego w ten pierwiastek, gdyż unieczynnia on tokoferol. Podobnie należy unikać środków przeczyszczających i leków przeciw choro­bom tarczycy, bo mogą przeszkodzić w przyswajaniu witaminy, a także należy podawać jej więcej, gdy pożywienie jest bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe (np. oleje roślinne).

 Menopauza a wit E

Prof. J. Aleksandrowicz – witamina E okazała się również pomocna przy leczeniu rozmai­tych przykrych dolegliwości, związanych z menopauzą. We wspom­nianych już 20 000 odpowiedziach, które nadeszły na ankietę prowadzoną przez pismo „Prevention”, bardzo wiele dotyczyło właśnie tego okresu życia kobiety. Listy były wprost pełne entuz­jazmu, gdyż tokoferol ratował pacjentki od przeróżnych komplika­cji: bólów, uderzeń krwi do głowy, nawet histerii, choć w wielu wypadkach lekarz musiał bardzo skrupulatnie obliczać indywidual­nie jego dawkę. Na ogół wystarczało 300 do 600 j.m. dziennie, ale bywały przypadki, gdy zapisywano ponad 1000 j.m. Czasem nato­miast 10 razy mniejsza dawka wystarczała.

Zdarzą się zresztą, że ktoś może być uczulony na witaminę E. Także diabetycy, chorzy na serce, z wysokim ciśnieniem powinni zaczynać kurację tym środkiem od małych dawek, powoli je zwięk­szając w miarę konieczności, zgodnie z zaleceniami lekarza.

Wśród różnych przykładów leczenia tokoferolem warto też wy­mienić, przypadki nietypowe. Pewne małżeństwo na przykład cier­piało na grzybicę stóp. Wiele lat nie mogli się pozbyć tego schorze­nia, mimo że stosowali dużo leków, przepisywanych przez róż­nych specjalistów. W końcu ranki stawały się coraz dotkliwsze. Zaczęli na własne ryzyko zalewać je 2 razy w ciągu dnia witaminą E w olejku. Już po 3 dniach usłało swędzenie i zniknęła opuchliz­na, a pod koniec tygodnia stopy były wyleczone. Toteż ile razy zaczęło im dokuczać np. swędzenie czy opuchlizna stóp, tyle razy wracali do tych zabiegów. W końcu uznali, że trzeba raz na ty­dzień smarować stopy witaminą E w olejku i odtąd byli zdrowi.

Witamina E jako alternatywne leczenie miejscowe w zespole moczowo-płciowym menopauzy: randomizowana, kontrolowana próba.

Golmakani N i inni – Zespół moczowo-płciowy menopauzy jest poważnym problemem zdrowotnym u kobiet po menopauzie. Celem tego badania było porównanie wpływu czopka dopochwowego witaminy E z estrogenem w  kremie, na funkcje seksualne u kobiet po menopauzie z zespołem moczowo-płciowym w okresie menopauzy. Badanie to przeprowadzono na 52 kobietach po menopauzie w wieku 40-65 lat, które w latach 2013-2014 skierowano do klinik ginekologicznych w mieście Mashhad. 

Pacjentów podzielono losowo na dwie grupy:

  1. witaminę E w czopku dopochwowym
  2. koniugowany estrogenowy krem ​​dopochwowy.

Uczestnicy stosowali leki przez 12 tygodni. Zostali odwiedzeni w 4, 8 i 12. tygodniu.   Wyniki po 12-ym tygodniu pokazały, że leczenie zakończyło się sukcesem w obu grupach. Dlatego też czopek dopochwowy witaminy E może być alternatywą dla estrogenu dopochwowego w łagodzeniu objawów atrofii pochwy u kobiet po menopauzie, szczególnie tych, które nie są w stanie stosować terapii hormonalnej lub mają niską podatność.

Zależności między tokotrienolem a chorobą Alzheimera

Chin KY  i Tay SS – Tokotrienol, członek rodziny witamin E, może zająć się wieloma aspektami  choroby Alzheimera ( AD), takimi jak stres oksydacyjny, dysfunkcja mitochondrialna i nienormalna synteza cholesterolu.  Choroba Alzheimera (AD) nęka starzejącą się populację na całym świecie z powodu jej ogromnej opieki zdrowotnej i obciążeń społeczno ekonomicznych. 

Obecne leczenie AD tylko oferuje pacjentom ulgę w objawach. Opracowywanie  leków ukierunkowanych na specyficzne patologie AD jest bardzo powolne.  Przegląd ten podsumowuje aktualne dowody dotyczące roli tokotrienolu jako czynnika neuro ochronnego. Badania przedkliniczne wykazały, że tokotrienol może zmniejszać stres oksydacyjny, działając jako zmiatacz wolnych rodników i promotor funkcji mitochondrialnych i naprawy komórkowej. Zapobiega to również neurotoksyczności indukowanej przez glutaminian w komórkach. Badania epidemiologiczne człowieka wykazały znaczącą odwrotną zależność między poziomami tokotrienolu a występowaniem AD.  Podsumowując, tokotrienol może potencjalnie zostać opracowany jako środek zapobiegający powstawaniu choroby Alzheimera – AD.

W czym jest witamina E

Prof. J. Aleksandrowicz – witamina E występuje w bardzo wielu produktach, np. we wszyst­kich liściastych warzywachw ziarnie zbóż (ale nie oczyszczanym), w olejach roślinnych, ale niestety, nie jest jej zbył wiele. Najbardziej biologicznie czynny jest alfa-tokoferol w warzywach świeżych. Badania wykazały, że po zamrożeniu lub puszkowaniu może go być o wiele, wiele mniej. Świeży groszek np. w 100 g zawiera 0,55% witaminy E, mrożony – 0,25%, a puszkowany – tylko 0,02%. Czyli świeży groszek zawiera dwa razy więcej witaminy niż mrożony, a 27 razy więcej niż konserwowy.

Źródła te nie są zbyt obfite, a ponadto z warzyw jadamy raczej gatunki, nie będące bogatymi skarbnicami tej witaminy, jak np. ogórki, marchewkę, cebulę, ziemniaki czy rzodkiewkę. Jedynie szpinak i brokuły byłyby nie najgorszym źródłem tokoferolu, gdyby się je jadało często, dużo i… nie mrożone. Pełne ziarno zbóż to dość zasobne źródło tokoferolu, ale już oczyszczona mąka jest go praktycznie pozbawiona, a więc ani białe pieczywo, ani makarony, ciastka itp. witaminy E nie zawierają.

Warzywa liście    Alfa-tokoferol

45 dkg                        j.m.

Liść pokrzywy   —    98,2

Liść mięty  —   33,8

Liście marchewki —   20,3

Szparagi  —   17

Brokuły —   13,6

Liście selera —   4,8

Z olejów rafinowanych tylko bawełniany (z nasion bawełny) ma witaminę E w wystarczającej ilości. Słonecznikowy, kukurydziany i sojowy mają jej za mało. Olej sojowy jest w nią wprost ubogi, a wchodzi przecież w skład wielu produktów, jak np. majonez czy margaryna. Na całym świecie ucieka się do tłuszczów roślinnych od zwie­rzęcych, ze względu na to, że zawierają cholesterol. I to jest słuszne. Ale zapominamy o tym, że oleje wzmagają zapotrzebowa­nie organizmu na tokoferol, same dostarczając go zbył mało. Stąd tyle obecnie rozmaitych nie domagań spowodowanych jego niedoborem.Z olejami też jest trudna sprawa. Choć same zawierają witaminę E, to jednocześnie wzmagają zapotrzebowanie na nią organizmu.

Suplementacja

Oleje roślinne mają, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, z których wiele jest koniecznych do normalnego wzrostu i ogólnego zdrowia. Ale podczas procesu ich utleniania uwalniają się tzw. wolne rodniki, które z niesłychaną energią prze­dzierają się przez komórki, powodując wiele szkód. Jest to tylko hipoteza, która też tłumaczy proces starzenia, a również, jak chce wielu badaczy genezę powstawania pewnych nowotworów. I właśnie tu do akcji wkracza witamina E. Daje ona biochemiczną ochronę przeciw nadmiernej oksydacji (utlenianiu) i zapobiega two­rzeniu się tychże wolnych rodników. Ale  ile jej do tego zapobie­gania trzeba?

Kiedy zbadano zawartość witaminy E w trzech dziennych posił­kach pracowników kawiarni w Narodowym Instytucie Zdrowia w USA, okazało się o ironio, że w sumie było jej zaledwie 13,4 j.m.  Jadłospis współczesnego człowieka nie gwarantuje odpowied­niej ilości witaminy E, nawet w wypadku racjonalnego odżywiania. Toteż coraz więcej żywieniowców i lekarzy poleca dodatkowe spo­życie bogatych w nią produktów, takich jak kiełki pszenicy lub otręby. Ale często i to nie wystarcza. Trzeba wówczas sięgać po kapsułki.

Tokoferol występuje tylko w roślinach. Zwierzęta go nie synte­tyzują. A oto tabelka wykazująca, w jakich produktach i ile mamy tego cennego składnika.

Produkt    —     Witamina E w mg
Kiełki pszenicy – —  27
Kukurydza   —  10
Jęczmień  — 3,20 – 5,2
Owies, płatki owsiane  —  2,1 – 3,25
Żyto    — 2,2 – 3,5
Męka pszenna 0—70%   — 1,7
Męka pszenna 0—82%   — 2,7
Chleb ciemny  — 2,1
Chleb biały  —  1,4
Jaja gotowane  — 3,0
Masło    — 2,1-0,6
Sery   —  0,3 – 0,6
Mleko świeże z 2,5% tłuszczu  —  0,02
Olej z kiełków pszenicy —  320
Olej z kukurydzy  —  250
Olej z soi  — 92-120
Olej z lnu  — 23
Smalec, tran   — 0
Oliwa  — 3,8-8,0

Tabela opracowana wg  „Journal of the American Dietełic Associafion” 1.1973. Według A. Szczygieł: „Podstawy fizjologii żywienia.”

Tajemna moc witaminy E

Zawartość witaminy E oblicza się zwykle nie w miligramach, ale w jednostkach międzynarodowych (j.m.). W praktyce przyjmuje się, że 1 j.m. witaminy E = 1 mg, ale przy dokładnych obliczeniach za­kłada się, że 100 mg witaminy E = 136 do 149 j.m. Na ogół wszystkie normy, niezależnie od kraju, podają, że zdrowy człowiek potrzebuje dziennie 15 do 30 mg tej witaminy, ale wielu żywieniowców i lekarzy uważa tę dawkę za zaniżoną.

Tokoferole są rozpuszczalne w tłuszczach. Są dość odporne na działanie kwasów, zasad i wyż­szych temperatur. Zwykłe gotowanie np. nie niszczy ich prawie wcale. Ale źle może wpłynąć dopływ światła, tlenu, promieni ultra­fioletowych oraz chemicznych środków utleniających. Olejek z kieł­ków pszenicy, ogrzewany do 170°C nie straci witaminy E nawet po 3 godz. i nawet w obecności tlenu. Ale witamina ta łatwo może ulec zniszczeniu, jeśli tłuszcz, w którym się znajduje, zjełczeje, a więc przez proces oksydacji. Dlatego właśnie kapsułki z tokoferolem są czerwone i pakuje się je w brązowe fiolki. Trzeba je ponadto trzymać w chłodzie (np. na dolnej półce lodówki) i w zaciemnio­nym miejscu.                        ‘

Zdrowi ludzie nie wydalają witaminy E z moczem ani z kałem, chyba, że mają jej w organizmie zbyt wiele, ale i tak wtedy nad­miar ulega raczej zniszczeniu w tkankach, niż jest wydalany przez nerki i jelita. Warto podkreślić, że istnieje synergizm witaminy E i selenu.  Na zakończenie chcę przypomnieć, aby podawane dawki witaminy E przyniosły najlepszy skutek, należy spożywać obie grupy: tokoferole i tokotrienole  w odpowiednio dużych dawkach. Najlepszym źródłem tokotrienoli jest – olej palmowy a tokoferoli – olej  z kiełków pszenicy. Oleju z kukurydzy nie polecam, bo kukurydza jest modyfikowana. Kiedy wybierzemy się do apteki po suplementy, które zawierają tylko alfa- tokoferol, nie oczekujmy, że uchroni nas przed wysokim cholesterolem, ciśnieniem,  chorobami serca, Alzheimerem  czy też rakiem.


Ewa Mazurkiewicz; https://projektzdrowie24.pl/ 

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

środa, 29 sierpnia 2018

9 ograniczających Cię przekonań


Autor: Janusz Koch


Na świecie nie dzieje się nic bez uprzedniego zaistnienia w głowie i sercu człowieka – Phil Bosmans. W artykule tym wymienię najczęstsze, błędne przekonania, które ograniczają Cię jako osobę kochającą i szczęśliwą.


1. Nikt mnie nie kocha
Bardzo możliwe, że kocha Cię najbliższa rodzina, partner bądź partnerka, ale wytworzyłeś w swojej głowie pewien obraz, sposób tego jak traktuje się osobę kochaną. Być może osoby z najbliższego otoczenia zachowują się niezgodnie z Twoimi oczekiwaniami, ale to nie oznacza, że Cię nie kochają. Może ten konflikt oczekiwań i zachowań, sprawia, że czujesz do nich żal.
W takiej sytuacji potrzebna jest szczera rozmowa z bliskimi, przedstawienie tego co czujemy, gdy tak się zachowują oraz swoich oczekiwań co do nich.
Poza tym, jesteś bardzo kochany przez Boga, który jest z Tobą w każdej chwili i chce, abyś był szczęśliwy, ale szczęście – to Twój wybór i działanie.

2. Jestem samotny
Tak, ale z własnego wyboru! Samotność to koszmar, wiem o tym dobrze, ale możesz to zmienić. Jeśli nie mieszkasz na jakimś całkowitym odludziu (a jeśli mieszkasz można przecież dojeżdżać do miasta), ludzie otaczają Cię niemal z każdej strony. Ulica, przystanki, sklepy, urzędy, atrakcje turystyczne, bary, praca (jeśli takową posiadasz). Sam, z jakiegoś powodu, wybudowałeś mur pomiędzy nimi a sobą. Jak go zburzyć? Na początek, wyjdź z domu i porozmawiaj z kimś. Choćby krótko, lakonicznie. Może to być w kolejce w markecie, na przystanku autobusowym, wśród czekających w ZUSie. Po prostu wszędzie. Dzięki przełamaniu się poczujesz się znacznie lepiej, dostaniesz zastrzyk bardzo pozytywnej energii, bardziej uwierzysz w siebie.Krótkie rozmowy bardzo często są wstępem do znajomości, miłości bądź przyjaźni.
W tych i innych staraniach, będzie wspierał Cię Bóg, gdyż, jak w poprzednim punkcie napisałem, nie jesteś sam.
Will Smith powiedział: po prostu zdecyduj, co się stanie, kim będziesz i jak to zrobisz. Po prostu decyduj! I od tej chwili wszechświat zejdzie ci z drogi.
To prawda, bardzo często otwierają się zamknięte wcześniej drzwi, na swojej drodze spotykasz właściwych ludzi i pojawiają się nowe szanse. To naprawdę tak działa! Musisz jedynie zacząć działać i mieć odwagę, aby z tego skorzystać.

3. Nie znajdę pracy, nie mam doświadczenia
W takim razie pora je zdobyć. Zacznij od mniej ambitnej posady, takiej jak np. sprzedawca w sklepie spożywczym. Jest to cenne doświadczenie przy pracy z klientem i może Cię zaprowadzić np. do konsultanta/sprzedawcy w salonie GSM. Pracę sprzedawcy, np. w Żabce, jest bardzo łatwo dostać (zwłaszcza w sezonie letnim), ze względu na nieustającą rotację pracowników i małe wymagania co do doświadczenia. Inne zajęcia, które łatwo dostać to np. wykładanie towaru, praca na kasie, zmywak, praca na słuchawce w call center. W międzyczasie, dokształcaj się, choćby samodzielnie.
Początki, ze względu na stres, mogą być trudne, ale po jakimś czasie się przyzwyczaisz. Ponieważ, jak powiedziała Eleanore Roosevelt:
Z każdym doświadczeniem, dzięki któremu naprawdę stajesz w obliczu strachu i stawiasz mu czoła, zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie. Musisz robić rzeczy, o których myślisz, że nie możesz zrobić.

Jeśli masz pasję i wiedzę, którą chciałbyś zamienić w praktykę, warto spróbować założyć własną działalność gospodarczą. Pewnie od razu pomyślisz o niebezpiecznym ryzyku, ale zastanów się mocniej, co takiego może się stać? W najgorszym wypadku, pomysł nie wypali i będziesz musiał zamknąć firmę, ale to nie koniec świata. Przynajmniej nie będziesz sobie pluł w brodę, że nie spróbowałeś. Odwagi!

4. Muszę być idealny
Jak zdefiniować Ciebie – idealnego? Pozbawiony wad? Nie popełniający błędów? Kochany przez wszystkich?
To niemożliwe. Nie da się nie popełniać błędów. Zgodnie z przysłowiem, błędów nie popełnia tylko ten co nic nie robi. Zamiast tego, pracuj nad sobą, udoskonalaj się. To ciężka, ale satysfakcjonująca i rozwijająca praca. Każdy z nas ma jakieś wady, często nie zdajemy sobie z nich sprawy, i porównywanie niedoskonałego siebie do ideału, wytwarza tylko wyrzuty sumienia i poczucie, że czegoś nam brakuje. W teraźniejszości, zaakceptuj siebie, ale na spokojnie, bez żalu i z dystansem, pracuj też nad sobą.

5. Nie jestem lubiany przez innych.
Których innych? Czy potrafisz wskazać co konkretna osoba w Tobie nie lubi? To błędne przekonanie może brać się z traumatycznych przeżyć w przeszłości, wcześniej wyrządzonej Ci przez innych ludzi krzywdy. W takiej sytuacji często działa uogólnianie – wydaje nam się, że skoro ktoś zrobił nam jakiś czas temu krzywdę, będą to też robić inni – teraz. To nie prawda, ludzie są bardzo różni, ale większość jest z natury dobra.
Gandhi powiedział:
Nie trać wiary w ludzkość. Ludzkość jest jak ocean. Jeśli niektóre krople są brudne, nie znaczy to, że cały ocean jest brudny

Wydaje CI się, że ludzie z góry oceniają Cię źle. Oczywiście, to nieprawda. Dla nowo poznanych osób jesteś czystą kartką, dopiero swoim zachowaniem, podejściem do nich, tworzysz swój obraz w ich głowach. Przez ten sposób myślenia, jesteś mniej towarzyski i uprzedzony do innych, a wierz mi, ani Ty, ani ci ludzie na to nie zasługują.
Niemożliwym też jest, aby kochali Cię wszyscy. Zawsze znajdzie się osoba, której w Tobie coś nie będzie pasować. Nie martw się jej krytyczną oceną, wyciągaj wnioski jedynie, gdy taka krytyka jest konstruktywna.

6. Pieniądze dadzą mi wszystko, czego pragnę.
Pieniądze mogą dać Ci potrzebne dobra materialne, ale nie dadzą tego, do czego wszyscy dążymy – miłości, zdrowia i spełnienia w życiu. Ważne jest, jakim jesteś człowiekiem. Człowiek, który na pierwszym miejscu stawia pieniądze, uważa, że dzięki nimi może zdobyć co tylko zapragnie, jest tak naprawdę bardzo nieszczęśliwy. Dobra materialne, można zdobyć dzięki pieniądzom, dobra duchowe natomiast, takie jak miłość, przyjaźń, spełnienie, pasję posiadają nawet osoby bardzo ubogie, ale o kochających sercach.

7. Nic mi nie wychodzi
Porażka nie oznacza, że jesteś przegrany. Przegrywa ten co nie próbuje, a uparte i konsekwentne osoby, która wierzą w siebie i swój cel, a także ciężko na niego pracują, osiągają to co zamierzyli. Nad czymkolwiek nie pracujesz, cokolwiek nie robisz, uwierz w siebie i swój cel. Jak powiedział Winston Churchill:
Porażka jest po prostu szansą, żeby spróbować jeszcze raz, tym razem bardziej inteligentnie.

8. Inni ludzie mnie obmawiają
Jeśli nie jesteś celebrytą z pierwszych stron gazet ani znanym politykiem, nie stanowisz dla innych ludzi obiektu do obgadywania. Jeśli zdarzyła Ci się jakaś gafa w towarzystwie, wszyscy już o tym zapomnieli, tylko Ty jeszcze to roztrząsasz, przez co trudniej Ci żyć z innymi ludźmi. Ludzie głównie skupiają się na sobie, mają własne problemy, rozterki.

9. Ciągle się zamartwiam
Robisz to gdyż chcesz być przygotowany na złe wydarzenia, które, według Ciebie, na pewno niedługo będą miały miejsce. Niestety (a może stety), życie jest nieprzewidywalne i nie uda Ci się przygotować na najgorsze. Do tego, to najgorsze prawie w ogóle, nigdy się nie wydarza a Ty marnujesz mnóstwo czasu i energii na zmartwienia. Ciągły niepokój jest bardzo dokuczliwy i do niczego dobrego nie służy. Zdecydowana większość z wydarzeń, którymi się martwisz, nigdy nie będzie miała miejsca.
Jak napisał David A. Carbonell w książce „W pułapce niepokoju”:
Niepokój (…) ostrzega przed nieprawdopodobnymi i wyolbrzymionymi przyszłymi nieszczęściami. To bardziej dręczenie niż informowanie.


mail: januszkoch@hotmail.com

Blog: januszkoch.wordpress.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 21 sierpnia 2018

Domowe sposoby na bóle stawów - medycyna ajurwedyjska

Gorące okłady, masaż, zioła, zmiana diety, a może leki przeciwbólowe? Jak sobie pomóc z bólem i opuchlizną stawów? Podajemy proste, domowe receptury, które przyniosą ulgę. Co stosować, a czego unikać? Sprawdź...

Dobrym sposobem, który można wykorzystać, kiedy bolą stawy, jest termofor lub koc elektryczny, a także robienie gorących, suchych okładów na bolące miejsca. Włóż do bawełnianego lub lnianego woreczka ciepłą sól kamienną i ciepły piasek i połóż jako okład na stawy.

Olej rycynowy zmniejsza stan zapalny i ułatwia usunięcie toksyn z komórek, a zatem zanim zastosujesz rozgrzewający okład, nałóż na okolice chorego stawu warstwę oleju rycynowego.

Słońce działa podwójnie korzystnie na artretyczne stawy: promieniowanie słoneczne zapewnia lecznicze ciepło oraz pobudza produkcję witaminy D, która ma kluczowe znaczenie dla zdrowia okrężnicy i kości.

Opuchlizny stawów można zmniejszyć, nakładając na nie gęstą pastę z korzenia rabarbaru i czekając, aż wyschnie. Pasta z suszonego imbiru pomaga ciału wydalić toksyny znajdujące się głęboko w stawach (nie trzymaj jej jednak zbyt długo, bo może poparzyć skórę). Łagodząco i przeciwbólowo działają też okłady z korzenia żywokostu, podobne właściwości ma dziewanna. Do okładów można także używać pieprzu kajeńskiego i pokrzyw, aby pobudzić staw do samooczyszczenia, lecz nie powinny ich stosować osoby typu pitta. Nie należy ich także aplikować w przypadku silnego stanu zapalnego.

W stawach dotkniętych artretyzmem toksyny są głęboko umiejscowione, zatem każde nagromadzenie się dodatkowych toksyn w układzie trawiennym spowoduje nawrót lub zaostrzenie dolegliwości. W trakcie fazy zaostrzenia należy spożywać pokarmy lekkostrawne, półpłynne i w niewielkich ilościach.

Jeśli masz gruby nalot na języku, pij słabą herbatę z imbiru z cytryną i miodem. W fazie zaostrzenia spożywaj kleik ryżowy lub jęczmienny i rzadką zupę z fasoli mung. Wyeliminuj z diety na co najmniej sześć tygodni produkty smażone, nabiałowe, pokarmy spożywane bezpośrednio po wyjęciu z lodówki, biały cukier, wszystkie rodzaje alkoholu oraz wszystkie warzywa psiankowate. Do psiankowatych należą m.in. ziemniak, pomidor, bakłażan, papryka. Jeśli nie potrafisz zrezygnować z tytoniu, ogranicz jego ilość w jak największym stopniu. Jeśli używasz dużo chili, może to być częściowo przyczyną twojej choroby, dlatego należy go wyeliminować ze swej diety. Ogranicz ilość soli. Pij gorącą wodę.

Najlepsze smaki w przypadku reumatoidalnego zapalenia stawów to gorzki i ostry. Smaki te stosuje się do regulowania wata i usuwania toksyn. Ponieważ smak ostry działa rozgrzewająco, najlepiej jest aplikować substancje ostre w fazie remisji, aby aktywnie pobudzić ogień trawienny. Smak gorzki jest szczególnie potrzebny w przypadku silnego bólu całego ciała, utraty apetytu, utraty smaku, niestrawności i gorączki.

Choć na tym etapie wszystkie gorzkie substancje mogą działać leczniczo na artretyzm, każda z nich ma określone właściwości. Goryczka jest przydatna w razie braku apetytu i niestrawności. Aloes działa łagodząco na układ trawienny i oczyszcza wątrobę. Berberys i mniszek również doskonale oczyszczają wątrobę. Jukka koi ból stawów. Korzeń lukrecji ma działanie przeciwzapalne. Berberys, echinacea i gorzknik pomagają usuwać pasożyty.

Powszechnie znane zioła o smaku ostrym to: bazylia, kłącze tataraku, kocimiętka, koper, kozieradka, czosnek, imbir, bylica, pietruszka, mięta pieprzowa, kurkuma, waleriana, bukwica lekarska. Gatunki mięty, choć ostre, zasadniczo nie nasilają pitta, o ile nie stosuje się ich w nadmiarze. To samo odnosi się do kurkumy.

Prosty przepis na dolegliwości reumatyczne, zwłaszcza dotykające tylko jednego stawu, jest następujący: rozgnieć ząbek czosnku w łyżce mleka i zjedz go zaraz przed snem. Choć w tej chorobie produkty nabiałowe są zabronione, to niewielka ilość mleka będzie doskonałym nośnikiem czosnku i złagodzi jego drażniące, rozgrzewające działanie.

 



o autorze

Karolina Maciejewska redaktor serwisu www.a-ajurweda.pl oraz www.zielonysklep.com

--
Artykuł pochodzi z serwisu:
Albercik.pl - darmowe artykuły do przedruku na strony www

piątek, 17 sierpnia 2018

Czy samoobrona fizyczna to też samoobrona psychiczna?


Autor: Joanna Twardawska


Mogłoby się wydawać, że w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia nie ma miejsca na spokój ducha, kiedy organizmem rządzi strach. W skutecznej samoobronie liczy się szybkość działania, błyskotliwa reakcja, brak zawahania się – ale też pewne umiejętności, wyniesione np. z kursu samoobrony, jak i legalne narzędzia do samoobrony.


Na kursach samoobrony dla kobiet uczestniczki przyswajają nie tylko wiedzę praktyczną, czyli jak kilkoma ruchami obezwładnić przeciwnika (nawet większego od siebie!) i jak posługiwać się gazem pieprzowym, paralizatorem czy pałką teleskopową, aby efektywnie i szybko się obronić, ale także... cenną umiejętność samoobrony psychicznej.

Samoobrona psychiczna w obronie koniecznej

Niezależnie od tego, czy kobieta ma na oku gaz pieprzowy, paralizator czy pałki teleskopowe do samoobrony, powinna sobie zdawać sprawę ze swojej siły i możliwości. Bez właściwej wiary w siebie – choć to może brzmieć naiwnie – samoobrona może nie być aż tak skuteczna!

Sztuka samoobrony WenDo zwraca uwagę na asertywność, rozumianą jako świadomość swoich granic i tego, że nie powinny być przez nikogo przekraczane. Jeżeli kobieta uświadomi to sobie, automatycznie powinna silniej bronić swojej bezpiecznej strefy i nie mieć podstaw do niewiary w siebie. Granice bezpiecznej strefy wyznacza się indywidualnie i intuicyjnie. Mogą się odnosić nawet do zajmowania miejsca w środku transportu publicznego bardzo blisko innych osób, rozmawiania twarzą w twarz z obcą osobą (czyli odległości między rozmówcami, kiedy stoją zwróceni do siebie) czy zachowania odstępu między ludźmi stojącymi w kolejce.

Co mówi sztuka WenDo?

Samoobrona WenDo uczy, jak nie wpadać w panikę podczas niespodziewanego ataku, jaki może pechowo przytrafić się kobietom np. późnym wieczorem w ciemnym parku. Odczuwanie strachu i lęku w takiej sytuacji jest zrozumiałe, ale lęk nie powinien powodować u zaatakowanej kobiety zdrętwienia z przerażenia i niemożności wykonania jakiegokolwiek ruchu. Wtedy nawet najdroższy gaz pieprzowy zawiedzie...

Bardzo istotny jest też brak zawahania się. Kiedy kobieta wyciąga z kieszeni gaz pieprzowy czy paralizator, powinna natychmiast i jak najcelniej go użyć. Chwila niepewności może spowodować, że napastnik zdoła uniknąć spryskania twarzy czy porażenia prądem, może nawet wytrącić kobiecie narzędzie z ręki. Jeżeli gaz, paralizator czy pałka zostaną użyte momentalnie, napastnik może nawet nie zorientować się, że kobieta wyciągnęła narzędzie do samoobrony – i będzie miała przewagę. Tym bardziej, jeżeli jej sprzęt przypomina z wyglądu małą latarkę.

Ofiara nie może postrzegać siebie jako ofiary napastnika! Od początku powinna myśleć o pokonaniu przeciwnika, obezwładnieniu go, ucieczce i wezwaniu pomocy – to jest jej celem. Nie myślenie o tym, że nie ma szans w walce z agresorem.

Dlaczego warto wybrać kurs samoobrony?

Na kursach samoobrony kobiety uczą się samoobrony na podstawie zaaranżowanych sytuacji. Oczywiście czym innym jest realny napad na ulicy, a czym innym ćwiczenia na macie na sali gimnastycznej, ale niektórzy instruktorzy starają się egzaminować swoje kursantki w najróżniejszych sytuacjach.

Część kursów samoobrony oferuje zajęcia w otwartym terenie, a także końcowe egzaminy polegające na... atakowaniu znienacka swoich kursantek na mieście! Wtedy uczestniczka zajęć nie wie, kiedy dokładnie zostanie zaatakowana – i chociaż ma świadomość, że będzie to jej instruktor, kiełkuje w niej dreszczyk niepokoju.

Takie zajęcia mają umożliwić kobietom sprawniejsze przeniesienie wyuczonych na zajęciach odruchów do realnych sytuacji i przećwiczenie swojego zachowania w zaskakująco nieprzyjemnych zdarzeniach – ale kontrolowanych.

Instruktorzy oferują również ćwiczenia... na klatkach schodowych, w tramwajach, różnorodnych miejscach publicznych, aby uświadomić kobietom, że potencjalne zagrożenie może czekać wszędzie. I żeby obudzić w nich stałą czujność!


Pałki teleskopowe, paralizatory i gazy pieprzowe - wszystko o samoobronie na Skuteczna-samoobrona.pl.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 14 sierpnia 2018

Nowoczesna kuracja dla włosów

Skóra, a z nią włosy, stanowią pierwszą warstwę ochronną ciała – i to na nich najszybciej uwidaczniają się niekorzystne zmiany w organizmie.

Nowa nauka

Na przełomie XIX i XX wieku wzrosło zainteresowanie rozwojem włosów. Fryzjerzy i lekarze zaczęli poszukiwać wyjaśnień niektórych problemów włosów i skóry głowy. Około stu lat temu, bo w 1902 roku w Londynie powstał pierwszy Instytut Trychologii. Czym jest ta nauka?

To dziedzina sytuująca się na pograniczu medycyny estetycznej i dermatologii. Nie jest uznawana za samodzielną gałąź medycyny, ale specjaliści w zakresie trychologii często są lekarzami – na przykład dermatologami. Sama trychologia znaczy „nauka o włosach” – od greckiego trychos, czyli „włos”. Łącząc wiedzę z zakresu dermatologii oraz nowoczesne rozwiązania technologiczne, stara się pomóc tym osobom, które borykają się z problemami skóry głowy i włosów.

Choroby skóry głowy i wypadanie włosów

Przyczyny chorób skóry głowy i włosów są bardzo trudne do zdiagnozowania. Wypadanie włosów jest uwarunkowane przez tyle czynników, że znalezienie „winowajcy” tego stanu bywa uciążliwe. Łysienie może być spowodowane chorobami wewnętrznymi, długotrwałym stresem albo genetycznymi predyspozycjami danej osoby. Czasami zniszczone, łamliwe włosy to efekt zbyt intensywnych zabiegów mechanicznych, chemicznych czy termicznych – trzeba wówczas skutecznie odbudować właściwą strukturę włosa i przywrócić równowagę skóry głowy.

Sama skóra głowy może być zbyt sucha – wówczas pacjent skarży się na pieczenie, swędzenie. Bardzo dużym problemem jest atopowe bądź łojotokowe zapalenie skóry, które są niezwykle uciążliwe i niełatwo poddają się leczeniu. Regulacja wytwarzania odpowiedniej ilości sebum, które warunkuje odpowiedni stopień nawilżenia skalpu, to kwestia niezwykle istotna.

Problem z głowy

Dla osób, które próbowały już i naturalnych metod – rozmaitych płukanek, ziołowych wcierek, masek z jaj, szamponów z pokrzywy i wyciągów z rzepy – oraz odwiedziły wielu lekarzy, bezskutecznie, trychologia może stać się swoistym wybawieniem. Zastosowanie zaawansowanych technicznie urządzeń pozwala na skuteczną pracę nad poprawieniem stanu skóry głowy i włosów.

W tej domenie prym wiodą obecnie Włosi, przekazując fryzjerom urządzenie Trico Logica, które przy pomocy tlenu o stężeniu aż 95% (dla porównania – w powietrzu mamy tylko 21% tego gazu) aplikuje małe ilości preparatów przeznaczonych dla leczenia konkretnych problemów skóry lub włosów. Po zabiegu trychologicznym pacjent dostaje zestaw kosmetyków, których używa w domu. Wśród nich można znaleźć szampon oraz odżywkę do codziennego stosowania, które zapewniają codzienną pielęgnację włosów i skalpu. Ponadto są dodatkowe preparaty w sprayu, które można stosować bezpośrednio po umyciu włosów lub w dowolnej porze dnia, dla dodatkowego wzmocnienia włosów i poprawienia ich wyglądu. Wreszcie – zestaw ampułek, których specjalnie dobraną do danego problemu zawartość aplikuje się na włosy lub skórę trzy razy w tygodniu.

Trychologia nie jest jeszcze tak popularna w Polsce jak w innych europejskich krajach. Można liczyć na to – i życzyć tego sobie – że z czasem rozwiązanie te staną się ogólnodostępne. Efekty kuracji z wykorzystaniem rozwiązań proponowanych przez te metodę są długotrwałe – zwalczają nie sam objaw, ale przyczynę złego stanu włosów i skóry.



o autorze

Joanna Masłowska, dermatolog z zawodu, fryzjer z zamiłowania

--
Artykuł pochodzi z serwisu:
Albercik.pl - darmowe artykuły do przedruku na strony www

niedziela, 12 sierpnia 2018

TAKIE FAJNE DWA W JEDNYM!!!

Przeglądarka Crypto Tab Browser - rozszerzenie Google Crome. 
👉Możesz jednocześnie:
 - znacznie szybciej przeglądać sieć; 
         - a w tle zarabiać darmowe bitcoiny.👌👌 




piątek, 10 sierpnia 2018

Nie bądź koniem od kieratu

Tak leci miesiąc, po czym dostajesz na konto wypłatę – marne 3.300 zł, ponieważ zarabiasz średnią krajową (jak mówi rząd i GUS) – czyli jakieś 4.200 zł brutto. Nie śmiej się, bo jesteś Polakiem, więc oficjalnie niestety tyle zarabiasz

Po pracy jest jak zwykle. Przebierasz się, jesz obiad i siadasz przed telewizorem. Jest godzina 17.15. W telewizji o tej porze – obojętnie jaki kanał włączysz – lecą absolutne hity szklanego ekranu. Genialne produkcje telewizyjne XXI wieku, które
o tej porze dnia mają za zadanie przyciągnąć uwagę właśnie takich jak Ty. Tytuły tych hitów mówią same za siebie: „Ukryta prawda”, „Trudne sprawy”, „Dlaczego ja?”. Siedzisz i oglądasz. Złościsz się i śmiejesz. Gdziekolwiek nie przełączysz, znajdziesz ich jeszcze więcej: „Zdrady”, „Szpital”, „Szkoła”, „Sąsiedzi”. Przełączasz dalej: „Pielęgniarki”, „W11”, „Policjanci i policjantki”, „Sekrety sąsiadów”, „Na patrolu”, „Niewinna intryga”. Jest tego wystarczająco dużo, aby zabrać Ci czas mniej więcej do 18.3o. Wtedy wkraczają wszelkiego rodzaju wiadomości, wydarzenia, fakty, które twój umysł czyszczą do końca czyli kończą to, co rozpoczęły wcześniejsze hity ekranu.

Programy informacyjne są tak wciągające i – nawet nie przypuszczasz – tak skonstruowane, aby cię wkurzyć oraz na koniec uspokoić. Po tym wszystkim jesteś do tego stopnia wyjałowiony umysłowo, że nie masz siły i nie chce Ci się nic więcej robić. Jesteś więc pożyteczny dla systemu, w którym funkcjonujesz. Z jednej strony narzekasz na brak kasy, z drugiej zaś godzisz się ze swoim losem i podświadomie popierasz jednak to, że ci w rządzie zarabiają kilkanaście razy więcej niż Ty. Nagle robi się późno, czujesz się zmęczony i idziesz spać, by znów wstać o szóstej.

Są ludzie, którzy lubią taki tryb życia. Idą do pracy, dostają pieniądze (zawsze te same), nie wystarcza na wszystko, ale dobre i to. Poddają się całkowicie systemowi, który ich wyzyskuje i straszy na każdym kroku. Ale są też tacy, którzy za wszelką cenę chcą się wyrwać z tego kieratu. To ludzie mający wizję swej przyszłości, którzy wiedzą, że robienie odpowiednich rzeczy oraz nie robienie nieodpowiednich, przybliża ich do celu. W pierwszej grupie mieści się zawsze 95% społeczeństwa –
w drugiej jedynie 5%. Do której grupy Ty chcesz należeć?



o autorze

Marek Zagrobelny marketer internetowy, bloger, copywriter

--
Artykuł pochodzi z serwisu:
Albercik.pl - darmowe artykuły do przedruku na strony www

Czym jest Tabata?

Cyklicznie wykonywane ćwiczenia w równych odstępach czasu, tu przez 20 sekund z maksymalną intensywnością wykonujemy ćwiczenie, by następnie odpoczywać przez 10 sekund. Całość wykonujemy 8 razy. Tego typu trening posiada cały szereg zalet – jest w stanie jednocześnie poprawić wydolność zarówno aerobową, jak i anaerobową. Tak krótki trening ? Czy to możliwe ?. Sprawdź przykładowe ćwiczenia.

Niezwykłą zaletą wyzwania Tabaty jest jego elastyczność. Przykładowo, jeżeli zależy nam na wykończeniu bicepsów na zakończeniu treningu rąk, wystarczy, że wykonamy uginanie przedramion z hantlą. Gdy zależy nam na rozwinięciu mięśni czterogłowych ud, wyzwanie Tabaty zakończmy ćwiczeniami na rowerze stacjonarnym. Bez względu na to, czy ćwiczymy nogi, ręce, korpus czy nasz układ naczyniowo – krążeniowy, stosowanie tego typu treningu może dać rezultaty, które możliwe byłyby po żmudnych, długich treningach. Tutaj ten sam efekt uzyskujemy ćwicząc kilka razy w tygodniu przez jedynie 4 minuty. W skład treningu wejść mogą najróżniejszego rodzaju ćwiczenia – od brzuszek, pompek, wypadów w przód, wyciskaniu sztangi w pionie po wyciskanie nóg na maszynie czy ściąganie linki wyciągu górnego. Tego typu trening daje nam praktycznie nieograniczone możliwości! To także doskonałe rozwiązanie dla zapracowanych lub osób na wakacjach czy w czasie podróży służbowych – gwarantowane doskonałe efekty w kilka minut już po kilku tygodniach ćwiczeń

Opracowując swój innowacyjny trening, Tabata zauważył, że po 6 tygodniach treningów, grupa wykonująca Tabatę podniosła swój pułap tlenowy o prawie 15%. Uczestnicy badania ćwiczący aż godzinę dziennie zaliczyli jedynie 10% wzrost. Jak widać, by być w świetniej kondycji, na trening nie musimy przeznaczać długich godzin, lecz jedynie kilka minut! Dzięki takim wyzwaniom fitness jak np "Szczupłą sylwetka z trenigiem Tabata" w jedynie 6 tygodni uzyskasz wymarzone efekty! Pierwsze rezultaty zaczniesz dostrzegać już po pierwszym treningu. 



o autorze

Ania Filt

--
Artykuł pochodzi z serwisu:
Albercik.pl - darmowe artykuły do przedruku na strony www

środa, 8 sierpnia 2018

A NIECH SIĘ KRĘCI W TLE

👌Dwa w jednym: korzystaj z przeglądarki i zarabiaj Bitcoiny w tym samym czasie.

👌Wypróbuj nową przeglądarkę CryptoTab Browser 

👉 korzystaj ze znacznie zwiększonej prędkości wyszukiwania w połączeniu ze znanym interfejsem i funkcjonalnością Google Chrome a przy tym kop, kop bitcoiny za darmo,

👉wbudowany algorytm zwiększa prędkość wydobywania do ośmiu razy w porównaniu z użyciem rozszerzenia,

👉10-poziomowy system polecania,

👉wypłaty do portfela BTC w dowolnym momencie,

👉👫zarabiaj SZYBKO- ZA DARMO BTC! i buduj swoją sieć i zbieraj nagrody!

                                           https://get.cryptobrowser.site/304568



Poznam Panią/Pana w odpowiednim wieku...


Autor: Jerzy Wilman


Biura matrymonialne to nie wymysł współczesności ostatnich dekad. Istniały w zasadzie od zawsze. Dzisiaj sprawa jest prosta - internet załatwia wszystko. Tyle że sama instytucja biura matrymonialnego w zasadzie została sprowadzona do zorganizowania sobie randki...


Zjawisko internetowych portali randkowych pojawiło się jak na obecne czasy dość dawno. W zeszłym tysiącleciu. Miało zastąpić tradycyjne agencje matrymonialne. Taki sposób poznawania swojej drugiej połówki szybko przypadł ludziom do gustu. Miał same zalety – odbywał się w czterech ścianach domu lub pracy, bez wchodzenia do recepcji i spowiadania się urzędującej tam pani lub – rzadziej – panu.

Natomiast biura matrymonialne powstały już w zamierzchłych czasach. Swój podobny do obecnego stan osiągnęły w wieku 19-tym. W Polsce stały się dość popularne i lokowane były bez większego skrępowania czy purytanizmu na specjalnych stronach prasowych. Ich treść przypominała raczej dzisiejszą aukcję na Allegro – następował najpierw opis „towaru”, jego zalety i… wartość. Ile ma w sakiewce, ile zarabia, jakie nieruchomości. Zerknijmy na przykładowe ogłoszenie matrymonialne z roku 1980 (za http://www.lisak.net.pl/):

- Poważne. Młody człowiek lat 25, zamożny obywatel ziemski z gub. zach. Dla braku odpowiednich stosunków w Warszawie, pragnie zawiązać poważną korespondencję w celach matrymonialnych z młodą osobą do lat 20, usposobienia łagodnego, ze średnim wykształceniem, zamiłowaną w życiu wiejskim i posiadającą fortunę do 15.000 rs. w gotówce.

Co ciekawe, drugiej osoby do pary szukali mężczyźni i kobiety, przy czym te drugie wydaje się, że były w mniejszości. W swoich ogłoszeniach dawały zamiast wiana urodę bądź nie, inteligencję, dystyngowanie. Kurjer Warszawski (info link j.w.) z 1980 roku zamieszcza na przykład takie to ogłoszenie  :

- Wdowa w wieku kobiet Balzaca wyszłaby za mąż za człowieka poważnego, wykształconego i ze stanowiskiem, gdyby się znalazł taki. Jest nie ładna i nie brzydka, inteligentna i dystyngowana, a wykształcenie umie pogodzić z praktyczną stroną życia, bez obowiązków lecz i bez wiana.

Ówczesne czasy nie sprzyjały znajomościom zawieranym twarzom w twarz. Kobietom wręcz nie wolno było chodzić samym po ulicy, do teatru czy restauracji. Było to źle przyjmowane, tak zwane towarzystwo przyklejało desperatce łatkę damy lekkich obyczajów i szafowało plotkami na lewo i na prawo.

Czasy się zmieniły. Dwie wojny światowe zaorały Europę i zmieniły losy ludzkości w każdym wymiarze. Oprócz historycznej tragedii wojna zawsze niesie za sobą powiew odbudowy (pisałem o tym w artykule Wojna nie skończyła się nigdy. Wojna trwa nadal). I tej materialnej, i tej duchowej. W Polsce komunistyczne władze raczej nie przeszkadzały w tej działalności. Ogłoszenie z lat 70-tych:

- Stanisław. Lubię wino, kobiety i śpiew. Która z sympatycznych pań chciałaby dzielić ze mną  te upodobania? Prowadzę samochód. Mam na koncie co najmniej milion  przejechanych kilometrów. Znają mnie w hotelach i restauracjach jak Polska długa i szeroka. Nie jestem jednak hulaką – takie mam obowiązki służbowe. Uwielbiam życie towarzyskie w męskim gronie. Podobają mi się postawne blondynki o obfitych kształtach. 

Władza nie chciała moderować swoich obywateli. Bo i po co? Kościół omijał „wstydliwy” temat. I tak, powoli, dotrwaliśmy do czasów obecnych.

Sfera „swatania” obywateli to klasyczne biura matrymonialne którym towarzyszy zawsze bogata strona internetowa. Ale właściwie królują w niej portale randkowe typu Swatka.pl, Sympatia.pl i setki innych. Niestety, to co kiedyś wymagało trochę starań, a myślę tu o zdobyciu partnerki lub partnera, dzisiaj sprowadza się do kilku kliknięć i pierwszego spotkania.

Nie ma już wyjazdów w celach matrymonialnych „do wód”, do Ciechocinka, Sopotu czy innych uzdrowisk. Owszem, ludzie nadal leczą się w różnego rodzaju zakładach których setki reklamują swoje usługi, i nadal po przekroczeniu bram ozdrawiają w cudowny sposób biegając wręcz po klubach, dansingach czy kawiarniach. Ale dzisiaj rolę swata przejął internet. Wykorzystywany najczęściej do zapoznania się, kilku szybkich i pełnych wrażeń nocy, oraz porzucenia i następnego poszukiwania.

Edward nie jest cudem piękności. Zwykły, siwiejący już na całego facet. Jako dar od losu zachował czuprynę gęstych włosów, zaczątki dopiero brzuszka, oraz wysoką, wyprostowaną sylwetkę. W życiu – cóż, jak to w życiu – raz było z prądem, raz pod prąd. Najpierw szkoła, pomaturalne studium zawodowe, potem praca w wielkim przedsiębiorstwie – elektrowni Turów na Dolnym Śląsku. Wszystko się bujało bez większych problemów. Pozostawał singlem mimo upływającego czasu. Gdy on miał lat 25 – koledzy, i tak spóźnieni, zakładali rodziny. Jako 30-latkowie mieli już spore dzieci. Im więcej czasu mijało, tym bardziej Edek przekonywał się, że nie znalazł jeszcze tej jednej, jedynej. I zastanawiał się – po co mi ona?

O „Przyjaciółce”* usłyszał po raz pierwszy od kolegów. Poszli na piwo – cała ich gromadka. Mieli wtedy nieco ponad 25 lat, jak na mężczyzn jeszcze nieopierzone kurczaki. Czworo z nich już żonatych i dzieciatych, dwóch w związkach bezdzietnych, trzech – tak jak on – kawalerowie. W gronie facetów siedzących przy barze, sączących powoli różne alkohole nie ma szans, by wcześniej czy później rozmowa nie zeszła na seks.

Najbardziej wyszczekani byli oczywiście żonaci, choć trudno było nie zauważyć ich wstrzemięźliwości. W końcu facet jest łowcą, myśliwym, a co to cholera za radocha wieczór w wieczór konsumować tą samą ofiarę, i to zdobytą bez walki? Drinki działały jak otwieracze hamulców, w końcu jeden z kolegów uśmiechnięty, powiedział: - A ja jak chcę sobie ostro pofiglować, walę na „Przyjaciółkę”* Nie chcą niczego więcej, niż krótki seks.

Edkowi nie bardzo odpowiadało konsumpcyjne podejście kolegów. Nagle okazało się, że właściwie każdy z nich zaliczył na boku jakąś laskę w podobnych portalach. Tylko czy to było to, co lubią tygrysy? Plan mężczyzny był prosty. Loguję się na „Przyjaciółce”, zostawiam swoje szczere namiary i preferencje i… czekam na rozwój wypadków. Dane jakie zostawił nie były wygórowane. Poszukuję kobiety, najchętniej bezdzietnej, szczupłej (jakoś nie kochał się w korpulentnych kształtach), lubiącej wspólne wypady na łono natury. Zaznaczył, że nie ma za dużo kasy, i że nie interesuje go sponsoring. Nieopatrznie zamieścił, choć nie było to konieczne, swoją fotkę. Takiego młodzieńca sprzed 5 lat, dodał też numer telefonu. Nacisnął enter. Poszło.

Mail zapełniał się szybciej, niż mógł to sobie wyobrażać. Waliły kobiety różnej urody, te o wadze powyżej 90 kg, i te poniżej 60, po studiach i podstawówce. Każda chciała się z nim zobaczyć, każda w opisie prężyła się jako kobieta wyzwolona, szlachetna, niezależna i światowa. Dołączane do opisu fotografie pokazywały ich piękne sylwetki, w którym to pięknie największy udział miała pewnie wizażystka i Photoshop. Wybrał kilka z nich, poumawiał się na wrocławskim rynku i.. czekał środy. Wtedy, po 17-tej miała odbyć się pierwsza randka. Znak rozpoznawczy: biały tulipan. W końcu było lato. Jaki problem?

Edek przybył na Rynek dużo przed czasem. Na Solnym kupił nie tylko pojedynczego tulipana, ale także skromną wiązankę róż. Arletta miała nadejść gdzieś za 20 minut. Czekał niecierpliwie, udało mu się znaleźć miejsce na ławce naprzeciwko fontanny. Szok. Idzie dziewczyna z tulipanem.

Podobna z twarzy do tej ze zdjęcia. Jednak tylko z twarzy. Gruba, piekielnie gruba, może nawet na stówkę? Edkowi jego tulipan niknie odruchowo za plecami, laska omiata go spojrzeniem i… promienieje. Jesteś! Stracona kolacja, miłe w sumie zakończenie wieczoru, obietnice ponownego spotkania. Oboje widzą, że nie zaiskrzyło.

Dziesiątki podobnych spotkań. Właściwie każde, gdyby tylko chciał, mogłoby zakończyć się w łóżku. Dziewczyny lazły w pościel w butach, zdesperowane, głodne. Byle tylko załapać się na niezłego, zarabiającego faceta. Edek wspominał spotkanie z kolegami. Ich chełpliwe zapewnienia, że wyrwą każdą panienkę jaka się napatoczy, miały rację bytu. Zaczynał im wierzyć.

Spotkał w sumie przez randkowy portal ponad 30 kobiet. W kilku przypadkach ich opis zgadzał się z rzeczywistością. Reszta była przegięta na maksa. I nie chodziło tu o cielesność. O wygląd. Rozmawiał z rozbitkami życia, z dziewczynami, dla których jedyną desperacją było znalezienie mężczyzny.

Zastanawiał się, jaki jest świat tych czekających na swoją szansę? Bo jeśli faceci podobni jemu mają poważne zamiary, to jest OK. Ale jeżeli nie, co jest bardzo prawdopodobne, tysiące zdesperowanych kobiet są wykorzystywane codziennie. W imię – „Daję ci chwilkę ułudy ze mną u Twojego boku?”.

A Ty co sądzisz na temat portali randkowych? A może poznałeś/poznałaś kiedyś kogoś za pośrednictwem jednego z nich? I wyszło coś fajnego? Napisz. Bo portale nie są wcale rykowiskiem. Są miejscem spotkań, takim placem rozmów i poznania się. I tylko od Ciebie zależy, którą drogą z tego placu wyjdziesz.

*Nazwa portalu przypadkowa


Jerzy Wilman, elektronik i dziennikarz. InnMediaPl - Ludzie, sprawy i wydarzenia

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 7 sierpnia 2018

Blokady przed sukcesem


Autor: Krzysztof Dmowski


Czasem wydaje nam się, że wszelkie działania nie przynoszą żadnego rezultatu. Spotykają nas wyłącznie przykre rzeczy i wszystko wygląda tak, jakbyśmy chcieli kijem rzekę zawracać. Ale wszystkie te zdarzenia przywołuje jedynie strach.


Strach, a właściwie lęk przed zmianami, powoduje blokady w naszym życiu. Żadna przyjemność nie przychodzi łatwo. Czy może istnieje potrzeba racjonalnego spojrzenia na daną sytuację i ocena tego, czy naprawdę jest mi tak źle?

Być może wystarczy zadać sobie pytania: Czy naprawdę na świecie panuje niedostatek, czy naprawdę istnieją braki? A może wszystko, czego pragnę otrzymuje we właściwym czasie?

Zapominamy o tym, a może zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy, że właśnie w naszych umysłach powstają stany, które kreują naszą rzeczywistość. Dobrze czujemy się, gdy ktoś obok nas ma gorzej niż my sami. Towarzystwo takiego człowieka potrafi nas podbudować, że nie ja jestem nieudacznikiem, że jeżeli jestem z tą osobą, to pech przydarzy się właśnie jemu.

Kłamstwa również powodują blokady podświadome, które wkradają się sekretnie w nasze systemy ocen i postrzegania rzeczywistości. Nędza i niedostatek wszelkich dóbr są również wynikiem chciwości i zachłanności jednostek. Na wszystko przychodzi właściwy czas, bo nic nie staje się od razu i na wszystko trzeba solidnie zapracować. Nawet to, żeby nasze życie uległo poprawie wymaga wiele pracy nad samym sobą, bowiem przez długie lata wmawiano nam, że bogactwo prowadzi do zepsucia, uczono nas tego, że pozytywną cechą jest skromność i pokora. I przez wiele lat wpajano nam fałszywe wzorce, które dziś owocują w naszym życiu. A przecież nawet w ciemności można dostrzec światło, a żeby się napić piwa nie trzeba kupować browaru. Odnieść sukces to usunąć wszelkiego rodzaju blokady przed sukcesem i wtedy wszystko będzie proste.

Stawianie spraw na ostrzu noża nigdy nie rozwiążę sytuacji, a wręcz przeciwnie, może ją jedynie pogorszyć. Żeby osiągnąć cel potrzeba trochę cierpliwości. Krótka chwila zwątpienia może odebrać ci szansę, którą zesłał ci los. Tylko pokonanie lęku i silna wiara we własne możliwości może doprowadzić do tego, że zespolisz się wewnętrznie. Natomiast strach bierze się z niewiedzy, a najczęściej tworzymy go sami poprzez korzystanie ze starych wzorców.

Przypomnij sobie dawne wymówki, gdy chodziłeś do szkoły. Kiedy nie chciałeś iść do szkoły wymyślałeś ból brzucha i głowy. A dziś? Czy nie zdarza się, gdy masz jakiś problem, że nagle bez przyczyny boli cię głowa lub żołądek? To odpowiedź na obecną sytuację. Kiedyś, jako dziecko wpoiłeś sobie, że ból głowy, czy żołądka jest dobrą wymówką, żeby czegoś uniknąć. Dziś twój organizm reaguje na wpojony wzorzec, z tym, że od dawna nie chodzisz do szkoły, a brak działania może przynieść złe konsekwencje, które potem nazwiesz pechem, lub brakiem szczęścia. O wiele lepiej powiedzieć:

„Jutro będzie wspaniały dzień, lepszy niż kiedykolwiek wcześniej” — jak uczy nas Joseph Murphy.


Krzysztof Dmowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

A NIECH SIĘ KRĘCI W TLE

👌Dwa w jednym: korzystaj z przeglądarki i zarabiaj Bitcoiny w tym samym czasie.

👌Wypróbuj nową przeglądarkę CryptoTab Browser 

👉 🏄‍♀️korzystaj ze znacznie zwiększonej prędkości wyszukiwania w połączeniu ze znanym interfejsem i funkcjonalnością Google Chrome a przy tym kop, kop bitcoiny za darmo,


👉wbudowany algorytm zwiększa prędkość wydobywania do ośmiu razy w porównaniu z użyciem rozszerzenia,


👉10-poziomowy system polecania,


👉wypłaty do portfela BTC w dowolnym momencie,


👉👫zarabiaj SZYBKO- ZA DARMO BTC!
i buduj swoją sieć i zbieraj nagrody!






👍

Bieganie – endorfiny na wyciągnięcie ręki


Autor: Artelis - Treść Zewnętrzna


Bieganie ma zbawienny wpływ na funkcjonowanie całego organizmu – nie tylko pomaga zrzucić zbędne kilogramy, wysmuklić sylwetkę i wzmocnić mięśnie, ale także zapobiega chorobom układu krwionośnego, wspiera odporność i poprawia nastrój. Regularny jogging to samo zdrowie!


Szczupła sylwetka

Trening cardio to najlepszy sposób na zrzucenie nadprogramowych kilogramów. Nie masz czasu wyciskać siódmych potów na siłowni? A może nie chcesz wydawać majątku na karnet do profesjonalnego klubu? Pamiętaj, że bieganie nic nie kosztuje, a może pomóc Ci uporać się z niedoskonałościami sylwetki. Szacuje się, że osoba ważąca około 65 kg może w ciągu pół godziny biegu spalić około 300 kalorii. Oczywiście wszystko zależy od masy ciała oraz intensywności treningu.

 

 

Zdrowy układ krążenia

Regularny jogging działa dobroczynnie na serce i cały układ naczyniowy, chroniąc go przed śmiertelnie groźnymi chorobami i ryzykiem zawału. Aktywność fizyczna poprawia wydolność serca i jego zdolność do pompowania krwi, a dodatkowo przyczynia się do wydłużenia przerw pomiędzy skurczami, co wpływa na zdecydowanie lepsze ukrwienie tego jednego z najważniejszych organów. Pamiętajmy jednak, żeby poziom aktywności fizycznej należy dostosować do indywidualnych predyspozycji.

 

 

Wpływ na układ ruchu

Badania dowodzą, że bieganie pozwala również zapobiegać osteoporozie. Jak to możliwe? W czasie joggingu dochodzi do obciążenia kości, a to wbrew pozorom może mieć pozytywny wpływ na układ ruchu – wspomaga proces ich odnowy oraz mineralizacji. Regularne przebieżki wzmacniają cały układ kostny i sprawiają, że osoby, narażone na występowanie osteoporozy, mają zdecydowanie lepsze wyniki.

 

 

Lepsza wydolność i odporność

Aktywność fizyczna wpływa pozytywnie na układ immunologiczny, a osoby, które regularnie biegają, mogą pochwalić się większą odpornością na różnego rodzaju infekcje – rzadziej chorują, a także szybciej dochodzą do zdrowia. Badania dowiodły, że u osób, uprawiających umiarkowany wysiłek, wzrasta poziom leukocytów oraz komórek NK, które wspomagają organizm w walce z nowotworami. Nic wiec dziwnego, że bieganie uprawiają miliony osób w Polsce, a wiele z nich inwestuje nawet w kurs instruktora lekkoatletyki.

 

 

Działanie antydepresyjne

Podczas biegania w naszym organizmie wzrasta poziom hormonów szczęścia – endorfin i serotoniny. To właśnie dzięki nim po zakończeniu porannej lub wieczornej przebieżki czujemy radość i mamy wrażenie, że możemy przenosić góry – pomimo fizycznego zmęczenia. Nie masz humoru i czujesz, że dopada Cię chandra? Półgodzinny jogging sprawi, że Twój mózg się dotleni i zacznie lepiej pracować, a tym samym poprawi nastrój.


Licencjonowane artykuły publikuje i tworzy Artelis.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.