piątek, 22 sierpnia 2014

SUPER BIZNES - GOLD4CHANGE – DZIAŁA I PŁACI OD 2011 R

 INWESTYCJA - 100€ ( dwie matryce po 50 € ) – są to jedyne pieniądze z własnej kieszeni.
 OPIS PROGRAMU:
 Matryca - razem z Tobą 7 pozycji. Do zamknięcia wystarczą 3 osoby i zarabiasz 200E.
Po zamknięciu matrycy i przejściu na wyższy poziom zabierasz ludzi z pierwszej matrycy . Przechodząc na następny poziom z już zarobionych pieniędzy opłacasz 100€ i otrzymujesz 400€ . Na następny poziome opłacasz 200€ i otrzymujesz 800€ . Każdy następny poziom to czterokrotny zysk z kwoty reinwestowanej (np. 500€ - otrzymujesz 2000€).
Na każdy poziom zabierasz ludzi z pierwszej matrycy a więc nie ma ciągłego sponsoringu nowych osób (chociaż sie to opłaca). Możliwi "spadochroniarze" W moich matrycach pojawiło ich się 5-oro .
 Przy mądrej strategii w krótkim czasie można zarobić bardzo poważne pieniądze.
 Wpłacamy do programu z karty kredytowej lub debetowej .
 Wypłacamy na konto bankowe lub w złocie (Firma pozyskuje złoto z największej platformy handlującej złotem – Londyńskiej LMBA).

 ZAPRASZAM
Przyłącz się do naszej grupy. Dla naszego wspólnego dobra nikogo nie zostawiamy
bez pomocy i wsparcia.

KONTAKT:
skype: mika0957                          

niedziela, 17 sierpnia 2014

O miłości

O tym co przystoi w miłości, a zarazem nie stoi..


Autor: ekstrawagancka


O tym co przystoi w miłości, a zarazem nie stoi, czyli historia sprzedawcy Viagry oczami Jamiego Reidy w książce "Miłość i inne używki".


Wszyscy znamy fenomen tak zwanych ‘odmóżdżaczy’. Jest to specyficzna kategoria, do której przypisujemy zazwyczaj typowe hollywoodzkie filmy... O dziwo, nie tylko. Chociaż mówi się, że słowo pisane samo w sobie jest więcej warte od projekcji, jaka przemyka przed naszymi oczami ze szklanego ekranu, to do tej haniebnej, a zarazem pożądanej kategorii dzieł nie wnoszących zbyt wiele do naszego życia, możemy dopisać również książki. Czy są więc to twory niewarte naszej uwagi, a jedynie zapychające wolny czas? Sądzę, że nie do końca.

Nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju książki pozostawią po sobie miłe wspomnienia, strzępki informacji i uśmiech na twarzy, ale nic poza tym. Nie zmuszą nas do wysilenia pozostałych szarych komórek, nie zmienią naszego życia na lepsze (ewentualnie dają radość wąchania śnieżnobiałych stron czy też rozbudzają zainteresowanie podczas badania dziwnych śladów pozostawionych na kartkach wypożyczonej książki) oraz nie znajdą się na szczycie naszej top listy. Niemniej jednak potrzebujemy ich, i to bardzo. Czytamy je w drodze do pracy, podczas długiej jazdy samochodem (jako pasażer, p-a-s-a-ż-e-r!), ukradkiem wertujemy obok półek w księgarni i zupełnie niechcący udaje nam się skończyć pierwszy rozdział. Najczęściej zabieramy je na długo wyczekiwane wakacje, by zapełnić te nużące godziny leżakowania w  pełnym słońcu, otrzepując piasek, który usilnie wciska się między strony powieści.

Pewnie domyślacie się, że przygotowałam pozycję, którą można by przypisać do odmóżdżaczy. O dziwo jednak, nie chcę was do niej przekonać. Wręcz przeciwnie! Dam Wam powody, aby omijać ją z daleka... Miłość i inne używki - zachęcający tytuł, nieco intrygujący, krótki, dosadny i przywodzący na myśl kinową ekranizację. Zupełnie tyle wystarczyło, aby książka przypadkiem znalazła się w moim koszyku z zakupami.

Opowieść to autobiografia mężczyzny o imieniu Jamie, który pracował jako przedstawiciel firmy farmaceutycznej. Usilnie stara się przekonać lekarzy do zakupu leków dla dzieci i... Viagry! Wokół tego specyfiku skupia się cała fabuła. Lek, który pojawia się w sprzedaży i sieje spore zamieszanie okazuje się być zbawienny dla mężczyzny. Jak więc wygląda rynek farmaceutyczny od środka i co przedstawiciel firmy farmaceutycznej musi dokonać, aby wybrano promowany przez niego produkt? Na te i podobne pytania na pewno znajdziecie odpowiedź w tej może niezbyt obszernej, ale zdecydowanie odpychającej książce... Co jest więc złego w opowieści o byciu sprzedawcą viagry? Niestety wszystko. Począwszy od tytułu, który nijak ma się do fabuły, nużących fragmentów czy opowieści, w których autor sili się na żarty. Czytanie zazwyczaj powoduje u mnie efekt podobny do zjedzeniu tabliczki ulubionej kokosowej czekolady. Tym razem czułam się, jakby wciskali we mnie chałwę (błeh!).

Wróćmy jednak do tytułu. Po zamknięciu książki i głośnym westchnieniu ulgi zdałam sobie sprawę, iż słowo miłość musiało zostać dopisane przypadkowo, czy też jest to niezrozumiała forma żartu. Jeżeli przez całe 239 stron (niemałe pole do popisu) nasz główny bohater potrafi jedynie pochwalić się kilkoma tekstami, które uznać możemy za te z kategorii flirtu, to zdecydowanie daleka jest droga do zakochania, a jeszcze odleglejsza do miłości. Jaime i jego dziewczyny, a właściwie jedna, ta, o której wspomina się gdzieś w początkowych rozdziałach, a znika równie szybko jak chęć czytania kolejnych stron. Zaczęłam mieć obawy, że wiem o miłości tyle, co bohater o swoich dziewczynach - czyli nic. Może jednak naprawdę jakiś chochlik dopisał niepotrzebne słowo w tytule, albo to ja dałam się złapać na chwyt marketingowy. Kto by tam to wiedział...

Życie sprzedawcy Viagry nie może być jednak takie złe! Dostaje przecież świetny samochód wypchany przeróżnymi gadżetami (o ich wciskaniu do bagażnika w specjalnie zaplanowany sposób również dołączono zbyt obszerny opis), które niczym nimfy mają kusić niczego nieświadomych klientów. Jamie potrafi przekupić recepcjonistki cukierkami, przeszedł niemiłosiernie nużące szkolenie, powinien również być niezłym flirciarzem i zarażać wszystkich swoim urokiem. Uparcie wyczekiwałam przezabawnych sytuacji, które udowodnią mi, że przedstawiciele firm to równi goście z poczuciem humoru, którzy dzięki pracy chowają w rękawie świetne anegdotki z minionego dnia. Tutaj niestety spotkałam się z kolejnym rozczarowaniem. Oprócz kilku opowieści, w jaki sposób można oszukiwać firmę i osiągać wciąż wysokie zarobki, to nie jestem w stanie doszukać się czegoś nader interesującego. Może takie jest po prostu ich życie - nudne.

Próbowałam znaleźć coś, co byłoby mocną stroną tej książki. Pod dłuższym namyśle mogę jedynie pogratulować autorowi odwagi. O ile fabuła nie jest wciągająca i z trudem przedzieramy się przez kolejne strony, to nie możemy zapomnieć, że jest to autobiografia. Jaimie bardzo jasno pokazuje, co dzieje się za tak zwaną kurtyną handlu, jak bardzo przekupni są lekarze i do jakich podstępów są skłonni przedstawiciele koncernów farmaceutycznych, aby przekonać do wystawiania recept na reklamowany przez nich specyfik, czy też jak można kantować firmę, w której się pracuje. Możemy jednak poczuć wstyd, że my sami często padamy ofiarą ich złowrogiego marketingu.

 

Z ciężkim sercem dotrwałam do momentu podsumowania. Czuję niemiłosierne kłucie w serduszku, że nie udało mi się znaleźć więcej zalet w tym jakże obiecującym tytule. Przykro mi też stwierdzić, że ekranizacja powaliła na łopatki formę pisaną. Na ogół żałuję chwil, kiedy to film wpadnie pierwszy w moje ręce. W tym przypadku żałuję, że to książka znajduje się na półce. Nie bez powodu wspomniałam o książkach z kategorii odmóżdżaczy, od których z reguły nie wymaga się nazbyt wiele. Serce się kraje, że tym razem nawet tak zaniżone wymogi okazały się górą lodową. Niemniej jednak mam nadzieję, że znajdą się osoby, którym ten nietuzinkowy humor i nieprzeciętna tematyka przypadną do gustu. Mam dziwne przeczucie, że powinnam polecić ją płci męskiej.

 

Autor: Jamie Reidy

Tytuł: Miłość i inne używki

Wydawnictwo: Świat Książki

Warszawa 2011

Moja ocena: 4/10

 


Zapraszam:

http://ekstrawagancko.wordpress.com/ i  http://okonaksiazki.blogspot.com/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Sylwetka

Sposób na tuszowanie sylwetki –figura gruszki


Autor: barbara123


Twoja sylwetka rozbudowana jest od pasa w dół. Ramiona zdecydowanie węższe aniżeli biodra. Posiadasz wyraźnie zarysowaną talię, pełne biodra i krągłe pośladki. Do tego uda i łydki dość mocno rozbudowane, talia nisko umiejscowiona i nie za długie nogi. Biust raczej drobny. Jeżeli ten opis możesz dopasować do swojej figury znaczy to że, jesteś GRUSZKĄ.


Jeżeli nadal nie jesteś pewna oblicz swój stosunek obwodu talii do obwodu bioder. Jeżeli wynosi on mniej niż 0,8 wiesz już że na pewno masz sylwetkę gruszki.


Typ figury gruszka charakteryzuje się szczupłymi ramionami oraz masywnymi biodrami i udami, zazwyczaj nogi gruszki nie są zbyt długie. Biust gruszki to najczęściej miseczka A lub B. Gruszka ma wyraźnie zarysowane wcięcie w tali i gdyby nie dysproporcja między delikatną górną partią a masywniejszą dolną częścią ciała, sylwetka mogłaby zyskać miano idealnej.

Gruszkom poleca się zwężane w talii rozkloszowane sukienki z marszczeniami na górze. Smukły tułów sprawia, że możesz nosić każdą sukienkę, która doda objętości górnym partiom ciała. Sukienka nie może być zbyt obcisła, lecz idealnie dopasowana do kształtu talii. Wskazane są bufki i żaboty, kieszonki, falbany i kokardy kontrastujące z minimalistycznym dołem. Zalecane wszelkie detale w tylnej części stroju typu: poziome karczki czy prostokątne patki na linii talii. Dodatki w postaci koronek w dolnych częściach sukienek są zakazane. Nie możesz nosić także sukienek typu bombka, która dodaje objętości biodrom. Unikaj detali na linii bioder i ud oraz strojów w ciemnych kolorach, które pomniejszają Twoją klatkę piersiową. Wystrzegaj się również kroju górnych części ubrań sięgających poza linię bioder.

Suknie z dopasowaną górą i poszerzanym dołem są świetnym wyborem dla posiadaczek figury typu gruszka, odwracają one uwagę od masywnych ud oraz bioder.

Dekolt typu łódka wyrówna proporcje między górą sylwetki, a masywnymi biodrami. Taki dekolt poszerzy optycznie ramiona i skróci długą szyję.

Aby podkreślić talię, warto do sukienki zakładać pasek. Wybierajmy kreacje w jednolitych kolorach lub maksymalnie dwukolorowych. Najlepiej, aby sukienka była jaśniejsza na górze, a ciemniejsza na dole. Polecane są wszelkie kwiatowe wzory, odradzane zaś geometryczne. Uwagę od pełnych bioder odwracają także  błyszczące i połyskujące tkaniny. Do sukienek zakładamy buty z wyciętym otworem na palec. Unikamy obuwia o zaokrąglonych noskach i botków z dodatkami na linii kostek.

Gwiazdy filmowe,którymi możesz się zainspirować to: Katie Holmes, Beyonce czy Jennifer Lopez.


www.egoistka.sklep2.sstore.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

piątek, 1 sierpnia 2014

diety

4 najpopularniejsze diety w Polsce


Autor: fribake


Dieta – w Polsce kojarzy się z różnymi formami głodówki, co jest poważnym błędem. Spośród 4 najpopularniejszych diet, aż 3 są nie tylko nieskuteczne, ale wręcz groźne. W tym artykule przeczytasz trochę więcej o diecie kopenhaskiej, Ducana, zgodnej z grupą krwi i diecie Kwaśniewskiego.


Dieta kopenhaska

Jest to jedna z najbardziej restrykcyjnych diet, w której dzienne zapotrzebowanie organizmu na energię jest brutalnie ignorowane (przyjmujesz tylko około 30-45% tej energii, jaką zużywa organizm). Sęk w tym, że przy takim ograniczeniu organizm nie jest w stanie spalać tłuszczów, a bierze się za zapasy białek. Jasne, stracisz masę, ale jednocześnie siłę, bo magazynem białek są mięśnie. Możesz to potraktować jako zmuszenie organizmu do aktu autokanibalizmu. Dodatkowo przy diecie kopenhaskiej pojawiają się nieduże (bo dieta trwa tylko 14 dni, więc na stworzenie większych nie ma czasu) awitaminozy. Strata masy, która – co trzeba przyznać – następuje, jest efektem utraty masy mięśniowej i wody, natomiast tłuszcze pozostają praktycznie nietknięte. Bardzo ważnym problemem jest też fakt, że dieta kopenhaska nie pozwala na wykształcenie prawidłowych nawyków żywieniowych – śniadanie, które powinno być obfite, składa się z kawy i 5 g cukru. Prosta droga do omdleń i fatalnego samopoczucia.

Dieta Ducana

Cóż – o diecie tej można napisać całe księgi, ale inni to już zrobili. Dość powiedzieć, że francuski lekarz, który tę dietę opracował, został przez związek lekarski pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, a w szpitalach każdego roku ląduje całkiem spora grupa zwolenniczek jego diety. Dodajmy jeszcze, że pan Ducan przestał być lekarzem – jak to podkreślała komisja dyscyplinarna – nie tylko za fakt, że zamiast zajmować się niesieniem pomocy, zajmował się przede wszystkim zarabianiem na swojej diecie, ale głównie za to, że ten produkt jest nie tylko szkodliwy, ale wręcz potencjalnie groźny dla życia. Na tym kończę opis, żebyś nie mogła nawet myśleć o tym, że dieta Ducana może Ci pomóc.

Dieta zgodna z grupą krwi

To bardzo przyjemna dla ucha bajka, ale pozbawiona podstaw naukowych. Różnica między grupami krwi to tylko jeden komplet innych przeciwciał, nic więcej. Nie wynika to z przesłanek, na jakich swoje jadłospisy opierał D'Adamo, autor tej dziwacznej diety. Założenie było takie, że dawno, dawno temu, ludzie nie tworzyli w zasadzie jednego gatunku, tylko kilka grup, które w związku z różnym sposobem żywienia, wykształcili różne grupy krwi, czego potwierdzić się nie da, ale wiadomo, że najpierw musiała zadziałać ewolucja na poziomie przeciwciał we krwi, ponieważ układ pokarmowy mamy zbudowany tak samo. Jasne, możesz przez tydzień pobyć na tej diecie, nie zdążysz się bowiem w tym czasie ani niczym zatruć, ani też nabawić się poważnej awitaminozy. Na pewno tez jednak nie schudniesz, a jeśli poczujesz się lepiej, to tylko dlatego, że dieta, choć w założeniach już bzdurna, będzie dla Ciebie pewnym usystematyzowaniem jadłospisu, co jednak lepiej zrobić w jakiś rozsądniejszy sposób.

Dieta Kwaśniewskiego

Okazuje się, że wpychanie w siebie sporych ilości tłuszczu rzeczywiście przyspiesza jego spalanie, natomiast jest też ryzyko. Polega ono na wzroście prawdopodobieństwa zawału, miażdżycy, dużym wzroście cholesterolu ogólnego, pogorszeniu obrazu krwi – sama wybierz, co lepsze. Mechanizm biochemiczny tej diety jest ogromnie skomplikowany, ponieważ w kardynalny sposób narusza ona zasady żywienia, do jakich stosowania przygotowała nas ewolucja, niemniej spadek masy jest, więc też masy zwolenników się znalazły.


Artykuł przygotował ExitDoor Magazine - serwis dla ludzi poszukujących najlepszych inspiracji i motywacji.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.